Sąd Najwyższy nie wykluczył możliwości wypłaty odszkodowania za kradzież samochodu, nawet, jeżeli kierowca zostawił kluczyki w płaszczu na ogólnodostępnym wieszaku i przez to doszło do kradzieży. Sprawa dotyczyła kobiety, która z córką pojechała na zakupy i tam została okradziona.

Kobieta zostawiła samochód na parkingu, a kluczyki włożyła do kieszeni płaszcza. Po zakupach, poszła z córką do kawiarni w centrum handlowym, a ubranie razem z kluczykami zostawiła na wieszaku. Po jakimś czasie, kiedy wróciła do samochodu, okazało się, że zniknął on z parkingu, a kluczyków do auta nie było w kieszeni płaszcza. Kobieta przypomniała sobie wtedy, że gdy siedziała w kawiarni koło wieszaka, na którym wisiał jej płaszcz, pojawił się jakiś mężczyzna, a później wyszedł z kawiarni.

Mąż domaga się odszkodowania

Mąż kobiety, który był właścicielem samochodu zażądał od ubezpieczyciela - Compensa Towarzystwo Ubezpieczeń Vienna Insurance Group, by wypłacił mu 85 tys. zł, odszkodowania za kradzież auta. Ubezpieczyciel pieniędzy nie wypłacił. Jak tłumaczył - z regulaminu ubezpieczenia wynika, że ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności za kradzież, jeżeli właściciel lub użytkownik samochodu (w tym wypadku żona) nie zabezpieczy w odpowiedni sposób kluczyków auta.

Mężczyzna złożył więc pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie. Sprawa została jednak oddalona, bo uznano, że kobieta powinna kontrolować gdzie ma kluczyki. Skoro zostawiła je w płaszczu, na wieszaku, do którego każdy, kto przechodził miał dostęp, to jej zachowanie było rażąco niedbałe. Podobnego zdania był Sąd Apelacyjny w Warszawie, który rozpatrywał apelację właściciela samochodu.

Podczas rozprawy przed Sądem Najwyższym pełnomocnik właściciela samochodu stwierdził, że kobieta dochowała staranności. Widziała wieszak, na którym wisiał jej płaszcz z kluczykami i nie mogła zakładać, że ktoś ukradnie kluczyki. Pełnomocnik sugerował także, że kobieta była śledzona przez złodzieja, bo - jak stwierdził - niemożliwe jest, żeby złodziej wiedział, gdzie są kluczyki, a tym bardziej, by wiedział, do jakiego samochodu pasują.

Innego zdania był jednak pełnomocnik Compensy. Tłumaczył, że kobieta postąpiła lekkomyślnie zostawiając kluczyki w płaszczu na wieszaku. Tym bardziej, że miała ze sobą torebkę, której na wieszaku nie zostawiła, ale trzymała przy stoliku, bo - jak stwierdził - znajdowały się w niej cenne rzeczy.

Sąd Najwyższy uznał skargę kasacyjną właściciela samochodu. Sędzia Katarzyna Tyczka-Rote wyjaśniła, że kobieta nie mogła się spodziewać, że ktoś ją obserwuje i zachowywała się wystarczająco starannie.

(ug)