Adam Tomiczek to jeden z motocyklistów Orlen Teamu, który pojawi się na starcie tegorocznego Rajdu Dakar. W zeszłym roku uplasował się na 16. miejscu. Teraz również mierzy w czołową dwudziestkę. Nie będzie łatwo, bo jak sam mówi – w czołówce jest bardzo ciasno. Tomiczek jednak przez rok nie próżnował. Zmienił motocykl, a w przygotowaniach postawił na różnorodność. O tym i nie tylko rozmawiał z nim Paweł Pawłowski.

Paweł Pawłowski RMF FM: Jakie cele przed Rajdem Dakar?

Adam Tomiczek: Ukończyć. Każdego dnia być na biwaku. Robić swoją robotę. Oby bez przygód. Spokojnie pokonywać te kilometry, których zaplanowano bardzo dużo. Jeżeli to wszystko wyjdzie; nie będzie przygód ani ze sprzętem ani ze zdrowiem, to mam nadzieję, że jestem w stanie uzyskać dobry rezultat.

Jeśli tych przygód nie będzie, to jakie miejsce cię zadowoli?

Wymarzonym scenariuszem byłoby pobicie zeszłorocznego szesnastego miejsca i podniesienie trochę tej poprzeczki. Aczkolwiek każde miejsce w TOP 20 to już jest mega osiągnięcie. Stawka motocyklowa jest mocno napakowana bardzo szybkimi zawodnikami. Jest naprawdę dużo zawodników, którzy mają realne szanse walczyć o zwycięstwo. Wszystko jest otwarte i zobaczymy, jak rajd będzie się układał, jakie będą czasy, jakie przygody będą nas napotykały, bo nie oszukujmy się, takie przygody na pewno będą.

Oby nie były to przygody ze sprzętem. Zmieniłeś motocykl.

Motocykl bazowo jest bardzo podobny KTM, którym jeździłem wcześniej. Różni się tylko kilka kolorów różnych elementów. I jednak w miarę nabierania doświadczenia, staramy się dostosować ten motocykl stricte do swoich potrzeb. I okazało się, że Husqvarna daje nam więcej możliwości i dlatego zapadła taka decyzja. Ten motocykl jest dużo lepszy od tego, którym jechałem rok temu. Mam nadzieję, że będzie to procentować. Jeździ mi się lepiej, a to z czego najbardziej się cieszę to fakt, że jest bezpieczniej. Te wszystkie modyfikacje, które wprowadzamy, idą oczywiście w stronę prędkości i wyników, ale też tego, żeby to bezpieczeństwo utrzymać na wysokim poziomie, uniknąć niepotrzebnych wypadków i nie daj Boże jakichś kontuzji.

Bezpieczeństwo wzrasta. Poziom również. Jedziecie jednak na Rajd Dakar w miejsce, w którym jeszcze nikt tak naprawdę nie jeździł.

To zupełnie nowy rozdział zarówno dla całego Dakaru jak i dla nas. Każda pustynia, którą odwiedziłem, ma swoją specyfikę. W telewizji wygląda podobnie, ale na każdej jeździ się inaczej. Myślę, że będzie bardzo ciekawie. Odcinki są długie. Przed nami dużo godzin. Trzeba to wszystko wytrzymać. Sprzęt też musi to wytrzymać. Skoro jest więcej kilometrów do przejechania, to trzeba bardziej pamiętać o sprzęcie. Startowaliśmy w trzech dyscyplinach razem z Maćkiem Giemzą w tym sezonie. Kładliśmy nacisk na różnorodne dyscypliny, jazdę na każdym terenie. Nie chcieliśmy specjalizować się w jednych wyścigach, tylko w każdym terenie jechać dobrze. I mam nadzieję, że co by nam organizator nie przygotował, to będziemy sobie z tym radzić, skrupulatnie pokonywać kilometry i zbliżać się do upragnionej mety.

Mówisz o przygotowaniach przez cały rok, ale jak wyglądał ich finisz?

Pod koniec duże obciążenia nie są wskazane, bo organizm musi odpocząć. Większy nacisk kładliśmy na wysiłek przez długi czas. Chodziło o przyzwyczajenie organizmu do tego, że przez 10 czy 12 godzin trzeba będzie jechać na motocyklu. Końcówka przygotowań to góry, wysokość i długie wybiegania, żeby zaistniał długotrwały wysiłek.


Opracowanie: