Według Macieja Laska przedstawiciela komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, nowe odczyty tylko wzmacniają wcześniejsze ustalenia ekspertów. Jak podkreśla, na pokładzie samolotu nie było tak zwanej "sterylności kokpitu".

Do kabiny pilotów wchodziły postronne osoby, także podczas podejścia do lądowania. My mówiliśmy o generale Błasiku, natomiast ze stenogramów wynika, że mogło to być więcej osób - tłumaczy Lasek.

Kolejna sprawa, to fatalna komunikacja między członkami załogi m.in. jeśli chodzi o podawanie wskazań wysokościomierza. Ja pierwszy raz się spotkałem, żeby załoga się ze sobą sprzeczała. "Jakie trzysta, a może dwieście pięćdziesiąt, weź sobie przelicz". To są frazy z nowego stenogramu - podkreśla Lasek.

W południe premier Donald Tusk spotkał się z Jerzym Millerem byłym szefem MSWiA i przewodniczącym komisji ws. nowych słów w stenogramach odczytanych przez śledczych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Trwało ponad godzinę.

Już wcześniej premier deklarował, że nie widzi podstaw do tego, aby eksperci zebrali się ponownie.

Eksperci z Krakowa nie przypisali Andrzejowi Błasikowi ani jednej wypowiedzi w kokpicie tupolewa. Słowa, które według przedstawicieli komisji Millera miał wypowiedzieć generał, wypowiadają, według nowych ustaleń, członkowie załogi lub niezidentyfikowani rozmówcy.