Nie ma porozumienia między protestującymi medykami i Ministerstwem Zdrowia. Kolejna runda negocjacji - określana jako rozmowy ostatniej szansy - zakończyła się bez powodzenia. Negocjacje będą kontynuowane, ale nie w dotychczasowej formule, bo ta zdaniem medyków się wyczerpała. Jak ma wyglądać nowa - tego na razie nie mówią, bo do kolejnych rozmów chcą się dobrze przygotować.

W Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie dziś odbyło się dziś szóste spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia i protestujących medyków.

"Brakuje tlenu do respiratora, a ministerstwo nie chce go podłączyć"

Po pięciu godzinach rozmów "Dialog" opuścili niezadowoleni przedstawiciele protestujących. Ministerstwo przedstawiło nam wzór nieporozumienia - stwierdzili medycy i zasugerowali, że doszło do przesilenia, jeśli nie zerwania rozmów ze stroną rządową.

Brakuje tlenu do respiratora, a ministerstwo nie chce go podłączyć - powiedział Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.

Nastąpił przełom w naszych rozmowach z MZ, niestety nie taki, jak byśmy sobie życzyli. Po raz kolejny okazało się, że przedstawiciele MZ pozorują negocjacje, przedstawiono nam z zaskoczenia treść porozumienia, która była nie do przyjęcia. Zawarte w nim elementy nie zostały z nami uzgodnione i tekst został nam przedstawiony dopiero dzisiaj, mimo że prosiliśmy o niego wczoraj - powiedziała na konferencji prasowej Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów.

Jak dodała, zawarte w porozumieniu elementy "mają się nijak do poprawy sytuacji w ochronie zdrowia". Zaproponowane zmiany w wynagrodzeniach są minimalne i nie przedstawiono harmonogramu ich realizacji. Nie są w nich zawarte żadne terminy, brak w nim konkretów, punkty są nieprecyzyjne (...). Treść porozumienia nie jest odpowiedzią na żadne nasze postulaty, nie jest rozwiązaniem żadnych zgłaszanych przez nas problemów, a wszystkie nasze propozycje zostały odrzucone - dodała.

Widzimy potrzebę zmiany formatu rozmów - przyznał Artur Drobniak, Naczelnej Izby Lekarskiej. W rękach ministra zdrowia jest zarządzanie zdrowiem, a w rękach ministra finansów - zarządzanie finansami. Chyba potrzebujemy takiej osoby do rozmowy - powiedział. Minister zdrowia i rząd w tej chwili chce dobić ochronę zdrowia, a nie ją wyleczyć - dodał.

Jak mówił, są konkretne rozwiązania problemów publicznej opieki zdrowotnej. Mało tego, niektóre z nich są w szufladzie pana ministra zdrowia (...) choćby Strategiczne kierunki rozwoju systemu ochrony zdrowia w Polsce - to jest dokument z 2019 r. przygotowany pod patronatem i z akceptacją pana ministra Szumowskiego. Wiele z tych rozwiązań jest rozsądnych i powinny być realizowane już teraz - mówił.

W ocenie Drobniaka niezrozumiałe jest to, że "są pieniądze dla polityków, dla działaczy, dla rodzin, dla znajomych polityków, którzy zasiadają na ciepłych posadach w spółkach skarbu państwa, albo zarządzanych przez podmioty rządowe". Jednocześnie dla medyków nie ma - na godne wynagrodzenia, na poprawę warunków pracy, na to, żeby pacjenci byli leczeni w godnych warunkach i przez ludzi, którzy są w pracy przez 200 czy 250 godzin w miesiącu, a nie przez 300 czy 400 godzin w miesiącu - mówił.  

"Będziemy rozmawiali z tymi, którzy są nastawieni na szukanie dialogu"

To, co wydarzyło się podczas rozmów, relacjonował też wiceminister Piotr Bromber. Zaproponowaliśmy prawie 6 mld zł na podwyżki minimalnych wynagrodzeń w ciągu pół roku od 1 lipca 2022 r. To są realne pieniądze dla personelu ochrony zdrowia. Usłyszeliśmy, że drugiej strony to nie interesuje (...). Chcieliśmy podnieść minimalne wynagrodzenia lekarzy z pierwszym stopniem specjalizacji o 1844 zł, z drugim stopniem o 1275 zł, pielęgniarkom ze średnim wykształceniem o 1332 zł. Niestety druga strona nie przystała na to - przekazał.

Bromber dodał, że resort zobowiązał się też do inicjatyw legislacyjnych. Do również podjęcia określonych działań organizacyjnych, które miały wyjść naprzeciw żądaniom drugiej strony. Co usłyszeliśmy na koniec? Takie porozumienie jest absolutnie nie do zaakceptowania przez drugą stronę - zrelacjonował.

Wiceszef MZ poinformował, że w przyszłym tygodniu będzie zwołane posiedzenie zespołu trójstronnego. Będziemy rozmawiali z tymi, którzy są nastawieni przede wszystkim na szukanie tego dialogu i faktycznie reprezentują poszczególne grupy zawodowe i czują za to odpowiedzialność - dodał.

Protestujący już wcześniej wskazywali, że poziom rozmów z resortem zdrowia jest "żenujący". "Udowadniają one, że MZ nie chce żadnych zmian w systemie. Widzimy, że zamysłem rządu jest, by rozmowy trwały i pokazywały ‘dobrą wolę rządu’. A faktycznie żadnej dobrej woli nie ma. Przedstawiciele MZ nie są przygotowani, nie otrzymujemy obiecanych dokumentów i analiz. Na każdym spotkaniu wracamy wciąż do punktu wyjścia" - napisał Ogólnopolski Komitet Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia w środowym komunikacie zamieszonym na Facebooku.

Czego domagają się protestujący?

Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia ma osiem postulatów. Obejmują one podwyżki i realny wzrost wyceny świadczeń, wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej, a także uchwalenie ustaw o medycynie laboratoryjnej i zawodzie ratownika medycznego.

11 września po manifestacji pracowników ochrony zdrowia w Warszawie w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powstało białe miasteczko 2.0, nawiązujące do białego miasteczka pielęgniarek z 2007 r. Po przerwie spowodowanej zajściem podczas konferencji - samookaleczeniem się starszego mężczyzny, który zmarł - miasteczko wróciło do pierwotnej formy protestu, odbywają się w nim m.in. tematyczne panele i wykłady.

Poprzednie rozmowy w "Dialogu" odbyły się 21, 23, 28 i 30 września i 5 października.

W weekend protesty w 10 miastach

Na najbliższą sobotę i niedzielę studenci kierunków medycznych zaplanowali manifestacje w 10 polskich miastach. Wyjdą na ulice pod godzinie 14:00 m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Gdańsku czy Szczecinie.

W ten sposób chcą zwrócić uwagę, na jak mówią, fatalny stan ochrony zdrowia w naszym kraju.

Koordynator protestów Sebastian Goncerz powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM, że zdecydowana większość studentów chce zostać i pracować w Polsce. Nie chce być jednak "trybikami w maszynie, która ich stopniowo niszczy". 

Opracowanie: