Do gaszenia pożaru składowiska odpadów w Jakubowie na Dolnym Śląsku trzeba było zaangażować prawie 40 zastępów straży pożarnej, dwa helikoptery, a ewakuowanych było 340 górników z pobliskieju kopalni - to efekty zdarzenia, do którego doszło 23 lipca. Teraz policja poinformowała o postawieniu zarzutów właścicielowi składowiska, który ma odpowiadać za podłożenie ognia. Mężczyzna najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.

Mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące pożaru, który mógł zagrażać życiu i zdrowiu wielu osób, oraz składowaniu odpadów wbrew wcześniejszym zakazom dodatkowo w warunkach, które nie były odpowiednie. Grozi mu 10 lat więzienia.

Prokurator wziął pod uwagę fakt, że mężczyzna sprowadził bezpośrednie zagrożenie dla życia 342 osób pracujących w znajdującej się w pobliżu składowiska kopalni Polkowice-Sieroszowice oraz że sprowadził zagrożenie dla mienia wielkich rozmiarów, gdyż składowisko przylega do lasu i do szybu górniczego - powiedziała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy prok. Lidia Tkaczyszyn
Rzecznik zaznaczyła, że zarzut nie dotyczy bezpośredniego spowodowania pożaru. Na razie ustalamy, jaka była ta bezpośrednia przyczyna i bierzemy pod uwagę różne wersje. Prawdopodobna jest wersja, że było to podpalenie. Natomiast zarzut odnosi się do sprowadzenia pożaru przez składowanie odpadów wbrew przepisom, pomimo decyzji nakazującej usunięcie i składowanie ich w taki sposób i w takich warunkach, że mogło to doprowadzić do niekontrolowanego zapłonu i gwałtownego rozprzestrzeniania się ognia - powiedziała rzecznik.

Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Na wniosek prokuratury sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt.

Policjanci zatrzymali w tej sprawie w sumie cztery osoby.  Jak poinformowała prokurator, zgromadzone dowody, w tym opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, dały podstawy, aby postawić zarzuty tylko Januszowi G., a pozostałe osoby zostały przesłuchane w charakterze świadków.

Rzecznik dodała, że od 2017 r. prokuratura okręgowa prowadzi także śledztwo, w którym Janusz G. ma status podejrzanego i usłyszał zarzuty. Chodzi o nielegalne gromadzenie materiałów na składowiskach w Głogowie, w gminie Radwanice i w gminie Jerzmanowa.

Z ustaleń wynika, że już od czerwca 2016 roku były gromadzone tam materiały wbrew przepisom ustawy o składowaniu odpadów. Obecnie czekamy na opinię biegłego z zakresu ochrony środowiska. W tej sprawie jako podejrzany pojawia się też syn Janusza G. Jarosław G. - powiedziała prokurator.


Z powodu pożaru nie zjechali do pracy pod ziemią górnicy w kopalni Sieroszowice. Szyb św. Jakuba, należący do kopalni Polkowice-Sieroszowice, nie był bezpośrednio zagrożony, ale władze kopalni  zamknęły klapy szybu wentylacyjnego obawiając się, że trujący dym z pożaru dostanie się do niego.

(nm)