W najbliższą niedzielę premier Donald Tusk weźmie udział w brukselskim szczycie unijnych przywódców. Premier kraju przewodniczącego Radzie Unii Europejskiej będzie musiał jednak w pewnym momencie opuścić budynek Rady Unii, bo rozpocznie się tam spotkanie liderów eurolandu. Przedstawiciele krajów spoza eurolandu nie są do tych rozmów dopuszczani - dotyczy to także szefa polskiego rządu, kraju który obecnie przewodniczy Radzie.

Pierwszy raz dojdzie do sytuacji, kiedy spotkanie unijnych liderów zostanie podzielone na dwie części, z drugą podczas której część polityków unijnych krajów nie jest mile widziana - podkreśla korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borgignon. Do tej pory odbyły się dwa spotkania przywódców eurolandu, ale były to spotkania w innych terminach niż unijne szczyty i nie trzeba było nikogo wypraszać, ani nikt nie czekał w poczekalni sali obrad.

Polska jednak przy okazji pierwszego takiego spotkania i tak protestowała, że nie wszyscy są na obrady wpuszczeni. Donald Tusk mówił nawet do niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, że "to oburzające". Jednak od lipca, kiedy Polska objęła unijną prezydencję, Warszawa już nie protestuje. "Nie widzimy w tym nic zdrożnego" - bagatelizuje Donald Tusk.

A kraje strefy euro wyraźnie zacieśniają współpracę. Paryż wysuwa propozycję utworzenia Sekretariatu eurolandu, a Holandia domaga się nawet specjalnego unijnego komisarza do spraw strefy euro.