"Wierzę, że nie będzie dużych podwyżek (po uwolnieniu cen prądu - przyp. RMF FM). Pracujemy dwutorowo. Z jednej strony porządna ustawa, która ma przeciwdziałać ubóstwu energetycznemu i dać dodatki osobom najuboższym, bądź tym mniej zarabiającym. Z drugiej strony spotykam się jutro z minister przemysłu panią Czarnecką, żeby rozmawiać o tym, bo mamy pomysły jak znormalizować sytuację na rynku energii tak, by stabilizacja postępowała szybciej i byśmy mogli w drugiej połowie roku mieć dostępne niższe ceny energii" - zapewniła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska.

Dopytywana, czy kwestia uwolnienia cen w drugiej połowie roku jest przesądzona, nie odpowiedziała wprost. Pracujemy. Chodzi nam o to, by dostarczyć ludziom jak najbardziej przystępne ceny dla przeciętnego obywatela i zjadliwe dla gospodarki - mówiła.

Szefowa resortu klimatu i środowiska została zapytana, czy po uwolnieniu cen prądu podwyżki mogą sięgać 200 procent. Nie, takich podwyżek nie ma. Bazujemy na cenach z 2021 roku. W międzyczasie pensje i ceny poszły w górę o jakieś 30-40 proc., bo przecież mieliśmy dość wysoką inflację, więc punkt wyjścia jest dość niski. Natomiast naszym celem jest dalsza strukturalna poprawa cen na rynku energii. Taryfy na rynku spadły o jakieś 30 proc. - wyjaśniała Paulina Hennig-Kloska. Ministra stwierdziła, że specjaliści obliczają teraz, jakie państwo ma możliwości w kwestii pomocy dla obywateli i ograniczenia wzrostu cen energii.

500 zł oszczędności

Dzisiaj przeciętne gospodarstwo domowe na tym, że mamy zamrożone ceny energii, zaoszczędziło w pierwszej połowie roku 500 zł. Dla jednego gospodarstwa to cena nie do przeskoczenia, dla innego nie ma problemu - stwierdziła posłanka. Dodała też, że jeżeli chodzi o przedsiębiorstwa, to ceny na rynku są niższe niż ceny mrożone, więc firmy nie powinny być nimi negatywnie zaskoczone.

Hennig-Kloska dodała, że utrzymywanie zamrożonych cen kosztuje budżet około 15 mld zł w pierwszej połowie roku.

Szefowa resortu podkreśliła, że jeśli chodzi o dopłaty do prądu, to na pewno będzie obowiązywało kryterium dochodowe. Wsparcie dla osób uboższych będzie większe. My mamy ubóstwo energetyczne dwa razy większe niż w Europie Zachodniej - dodała.

Rolnicy nie chcą Zielonego Ładu. "Za dużo mówi się o regulacjach, za mało o szansach"

W rozmowie pojawił się też temat rolniczych protestów. Farmerzy jasno podkreślają, że sprzeciwiają się Zielonego Ładowi. Posłanka Trzeciej Drogi zapytana o to, co powiedziałaby na ten temat protestującym, mówiła: Za dużo mówi się o regulacjach, za mało o szansach. Ja bym chciała, żebyśmy zaczęli myśleć o transformacji energetycznej w kontekście szansy na tworzenie nowych miejsc pracy, sprowadzania nowej technologii, otwierania tu w Polsce fabryk.

Hennig-Kloska o kontrowersjach wokół Orlen Synthos Green Energy: Rekomendacje MKiŚ w tej sprawie są na biurku premiera

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Piotr Salak zapytał między innymi o kontrowersje wokół spółki Orlen Synthos Green Energy, która miała wybudować w ciągu kilkunastu lat w Polsce blisko 80 małych reaktorów jądrowych, tzw. SMR-ów. Premier Donald Tusk przypomniał we wtorek podczas posiedzenia Rady Gabinetowej o zastrzeżeniach, które do OSGE miała ABW. W ocenie szefa rządu spółka została "skonstruowana ze szkodą dla interesów państwa polskiego".

Paulina Hennig-Kloska przypomniała z kolei, że jej poprzedniczka na funkcji ministra klimatu i środowiska, Anna Łukaszewska-Trzeciakowska - wbrew rekomendacji służb i departamentu merytorycznego MKiŚ - dała OSGE zielone światło do realizacji jej projektów. My zakończyliśmy z Ministerstwie Klimatu i Środowiska analizowanie tej decyzji, rozpisaliśmy możliwe scenariusze do przyjęcia (...), a rekomendacje zostały przekazane do pana premiera - powiedziała Hennig-Kloska.

Zastrzegła, że nie może mówić o szczegółach tych rekomendacji, ani też o tym, co stanie się z przedsięwzięciem, które planowała realizować Orlen Synthos Green Energy. Wszystkie scenariusze są możliwe - i kontynuowanie tego projektu i zmiana decyzji - dodała jedynie i powtórzyła stanowisko premiera Tuska: "w naszej ocenie ten projekt narusza interes państwa".

Ministra klimatu i środowiska zastrzegła przy tym, iż kontrowersje wokół OSGE nie rzutują na ogólne podejście rządu do budowy SMR-ów. Jest to niewątpliwie technologia, którą chcielibyśmy rozwijać - zadeklarowała szefowa resortu klimatu i środowiska. Jak dodała, małe reaktory jądrowe byłyby dobrym uzupełnieniem większych inwestycji dotyczących energii atomowej.

"Z myśliwymi, jak z Kościołem - powinni odzyskać zaufanie społeczne"

W dzisiejszej rozmowie padło też pytanie o Łowczego Krajowego, którym został niedawno związany z PSL były wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak. Polityk przeciwstawił się ostatnio publicznie proponowanym przez resort klimatu i środowiska zmianom w prawie łowieckim. Hennig-Kloska przekonywała, iż ten obszar wymaga zmian, ponieważ tego oczekuje społeczeństwo. Myśliwi w Polsce trochę jak Kościół katolicki - albo odzyskają zaufanie społeczne, albo będą się mierzyć z coraz większym oporem społecznym - stwierdziła polityczka Polski 2050.

Poinformowała, iż rozmawiała już o tej sprawie z Grzeszczakiem. Ustaliliśmy, że będziemy walczyć z kłusownictwem, że trzeba zwiększyć ochronę niektórych gatunków czy to ptaków, czy np. loch, kiedy są w okresie rozrodczym. Wyzwaniem, któremu musimy sprostać, jest także objęcie myśliwych badanami. Takie jest obecnie oczekiwanie społeczne - podkreśliła ministra klimatu i środowiska. Jak dodała, w środę ma zamiar raz jeszcze spotkać się z Eugeniuszem Grzeszczakiem.

"Zakładam, że Mateusz Morawiecki był inwigilowany Pegasusem"

Na koniec rozmowy Piotr Salak zapytał krótko o kwestię inwigilacji Pegasusem, którą premier Donald Tusk również poruszył w swym wystąpieniu na początku Rady Gabinetowej. Według niej, szef rządu przekazał prezydentowi Andrzejowi Dudzie dokumenty, które posiada w tej sprawie. Z tego, co słyszy się, informacje tam zawarte są porażające - dodała.

Według niej, podsłuchiwany był prawdopodobnie, tak jak informowało RMF FM, między innymi były premier Mateusz Morawiecki. Zakładam, że jest to możliwe, bo dobrze wiemy jakie walki toczyły się na poziomie rządu, i że tam na koniec tak naprawdę bardziej rozgrywali siebie, niż współpracowali ze sobą - zaznaczyła Hennig-Kloska.