W ostatnich 60 godzin kampanii wkroczyliśmy z nieoczekiwaną propozycją prezydenta, żeby na emerytury można było przechodzić nie tylko mając 67 lata, ale też by mógł zrobić to ktoś, kto przepracował 40 lat. Pomysł na kilometry zalatuje kiełbasą wyborczą i tak bardzo stoi w sprzeczności z tym, co rządzący tłumaczą od paru lat, że trudno uznać go za coś co jest w stanie przekonać wyborców do prezydenta. Moim zdaniem, takie nagłe zwroty budzą u ludzi poczucie dysonansu poznawczego i raczej odpychają ich od urny i kandydata. Pomysł, nie tylko więc, że jest szkodliwy - bo rodzi poczucie, że z tą reformą emerytalną nie jest tak, że wszystko już jest ustalone, i można powalczyć o jej kolejne rozszczelnienia, to w dodatku kontrskuteczny. 

***

Będzie piekło. Tak to w każdym razie wygląda w tej chwili. Oba sztaby pracują nad taktyką, argumentacją, odpieraniem ewentualnych ataków, wyprowadzaniem własnych uderzeń, profilami psychologicznymi, mową ciała i zapowiadają, że ich kandydaci będą w czacie czwartkowej debaty twardzi i ostrzy jak brzytwa. Otoczenie Dudy ma poczucie, że ich kandydat ma przed sobą trudniejsze zadanie, nie tylko że musi przełamać niekorzystny dla siebie trend sondażowy, jaki zarysował się w ostatnich dniach, ale też zatrzeć gorsze wrażenie z pierwszego starcia.

I teraz trochę sztabowo-partyjnych plotek.

Andrzej Duda ma być znacznie bardziej ofensywny niż w niedzielę, nie będzie już mówić do Bronisława Komorowskiego per "panie prezydencie" i będzie prezentować się jako twardy gracz. Ale i BK nie zamierza odpuszczać. Plany by był bardziej prezydencki, ojcowski i mniej waleczny  zostały odłożone ad acta. W dużej mierze dlatego, że - jak słyszę - sam prezydent ma ochotę na ostrą walkę. A przygotowujący go do debaty Michał Kamiński nie mówi tym planom nie. Nad Dudą - podobno - pracuje sztab pod wodzą specjalisty od retoryki i kreowania wizerunku - Marka Kochana, który od kilku lat współpracuje z PiS-em i który zastąpił na tym stanowisku Jacka Kurskiego. Tym razem AD skupia się na przygotowaniach dużo mocnej niż przed niedzielą, poświęca im sporo czasu i uwagi, pracuje z kamerami, zmienia mowę ciała i jest - jak słyszę - mocno "coachowany" m.in. sprawą córki   

***

Plany piątkowej debaty, organizowanej Kukiza, są na razie w powijakach. Niby żadna ze stron nie mówi nie, ale sporo w tym gry pozorów i oczekiwania na wyniki starcia czwartkowego. Jeśli któryś z kandydatów zdecydowanie je przegra, być może jego sztab zacznie mocno naciskać na to, by zrobić w piątek jeszcze jedną debatę. Ale na dziś, nie wydaje się, by cokolwiek było tu przesądzone.

***

Sondaże. Dają dziś więcej zagadek niż odpowiedzi. I te publiczne i te sztabowe pokazują, że AD i BK idą łeb w łeb. Przewaga jednego nad drugim jest bliska błędu statystycznego. Ale też widać, że od niedzieli przełamano sondażowy trend. I tak jak wcześniej był lepszy dla AD, tak teraz zmienił się na korzyść BK. I w dodatku, że szykuje się wysoka frekwencja - korzystna raczej dla kandydata PO niż PiS. Ale to sytuacja na środę, koło południa. Wiele może się jeszcze zmienić. I może być tak - jak uprzedził stacje telewizyjne ośrodek realizujący exit polls - że w niedzielny wieczór usłyszymy, wzorem amerykańskim, że jest "too close to call", czyli, że wyniki i jednego i drugiego kandydata są tak do siebie zbliżone, że nie da się odpowiedzialnie powiedzieć, który wygrał. "Będzie tak, że przez całą noc będzie wygrywał Duda, a rano przyjdą wyniki z Warszawy. I okaże się, że Bronek wygrał o kilkadziesiąt tysięcy głosów" - prognozował i marzył jeden ze sztabowców BK. Niezależnie więc, od tego czy sprawdzi się całość jego przewidywań - wygląda na to, że niedzielna noc będzie długa, gorąca i bardzo ciekawa.