Zima już zaatakowała wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Od Teksasu po Nowy Jork spadło do 25 centymetrów śniegu. Około miliona domostw nie ma prądu. W zaspach utknęły tysiące samochodów. Na ulicach miast zapanował komunikacyjny chaos.

Zamknięto też wiele szkół. Na lotniskach ruch odbywa się prawie normalnie, tzn. niektóre samoloty startują i lądują z opóźnieniem.

Ale nie można powiedzieć, żeby zima zaskoczyła amerykańskich drogowców. Na wschodnim wybrzeżu pługi i piaskarki grzały silniki od co najmniej dwóch dni.

Prognozy pogody były dokładne. Ekipy wyruszyły na główne autostrady na tyle wcześnie, aby posypać solą i piaskiem najbardziej narażone na zalodzenie miejsca. Przede wszystkim mosty i wiadukty.

Nie oznacza to jednak, że jazda samochodem w tych regionach jest łatwa. Np. z Atlanty do Waszyngtonu podróż trwa normalnie około 8 godzin. Teraz może zająć 19 godzin, a nawet więcej.

W samym Waszyngtonie, gdzie takie zimy nie zdarzają się co roku, służby miejskie postawiły w stan gotowości 200 pługów i całe rzesze policjantów, ponieważ tam zima zaskoczyła przede wszystkim kierowców. Ci, którzy nieopatrznie zostawili samochody w miejscach przeznaczonych do odśnieżania w pierwszej kolejności, będą musieli zapłacić 250 dolarów mandatu.

Foto: Archiwum RMF

22:00