Wysychają nadzieje na ciekłą wodę obecną na powierzchni Marsa. Naukowcy z University of Texas w Austin i Institute of Environmental Geosciences in Grenoble twierdzą, że ogłoszone cztery lata temu odkrycie jeziora ciekłej wody pod lodową czapą w rejonie południowego bieguna Czerwonej Planety było prawdopodobnie pomyłką. W najnowszym numerze czasopisma "Geophysical Research Letters" piszą, że sygnały, które interpretowano jako odbicie fal radiowych od powierzchni wody, najpewniej pochodziły od odbić od skały wulkanicznej.

Tym razem nie chodzi o wyniki badań marsjańskich łazików, ale wyniki obserwacji europejskiej sondy Mars Express, prowadzone z orbity z pomocą radarów. W 2018 roku gruchnęły wieści, że analiza tych pomiarów doprowadziła naukowców z Włoch i Norwegii do odkrycia pod lodem w rejonie południowego bieguna Marsa jeziora ciekłej wody. Uważano, że bardzo słona woda, pod bardzo wysokim ciśnieniem mogłaby pozostać ciekła nawet w bardzo niskiej temperaturze. Najnowsza analiza tych danych, dokonana przez badaczy z USA i Francji wskazuje, że uznawane za ślad odbić od wody sygnały, są w istocie sygnałem odbicia od powierzchni skał wulkanicznych. Widać je także w innych rejonach Czerwonej Planety, gdzie żadnej wody spodziewać się nie można. 

Choć Mars długo wydawał się suchy jak pieprz, obserwowane tam formy terenu przekonują o tym, że to woda kształtowała kiedyś jego powierzchnię. Dlatego naukowcy nie ustają w staraniach o znalezienie jej śladów. 

Sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej Mars Express od blisko 20 lat bada z orbity Czerwoną Planetę z pomocą zaawansowanej aparatury radarowej MARSIS (Mars Advanced Radar for Subsurface and Ionosphere Sounding), która emituje w stronę powierzchni planety promieniowanie radiowe i analizuje powracające do niej promieniowanie odbite. Jeśli sonda bada powierzchnię pokrytą lodem, otrzymuje dwa sygnały, od samego lodu i od tego, co jest pod spodem. Jeśli pod lodem zamiast skał jest ciekła woda, sygnał odbija się od niej silniej. Tak to interpretowano i na tej podstawie ogłoszono odkrycie... 

Badacze z Austin i Grenoble piszą dziś, że wspomniane sygnały trzeba interpretować inaczej. Przypominają bowiem te, które które powstają po odbiciu się od skał wulkanicznych w wielu innych miejscach na Marsie. Hipoteza, że pod czapami lodowymi są po prostu takie właśnie skały, jest więc znacznie bardziej prawdopodobna. Dodatkowo jeszcze nie przekonują ich obliczenia wskazujące, że woda w tamtejszych warunkach ciśnienia i temperatury mogłaby pozostać w stanie ciekłym. 

By woda mogła pozostać w tym stanie tak blisko powierzchni, musiałaby być nie tylko bardzo słona, ale musiałaby mieć lokalne źródło ciepła. Nasza wiedza o tym rejonie raczej na to nie wskazuje - mówi pierwszy autor pracy, Cyril Grima z University of Texas Institute for Geophysics (UTIG). 

Grima przeprowadził symulację i pokrył wirtualnym lodowcem całą powierzchnię Marsa. Sprawdził potem, jak odbicie sygnału radarowego w różnych miejscach Czerwonej Planety zmieniałoby się przy przejściu przez półtorakilometrową warstwę lodu. Okazało się, że podobne do tych odkrytych w 2018 roku jasnych odbłysków pojawiłyby się w większej liczbie miejsc i tam, gdzie można je zidentyfikować, odpowiadałyby skałom wulkanicznym. Wygląda na to, że Mars kolejny raz nieco naukowców zaskoczył.