Ministrowie rolnictwa Unii odrzucili apele o rozpoczęcie akcji szczepień mimo, że w samej tylko Wielkiej Brytanii wykryto już blisko 350 ognisk pryszczycy. W niespełna miesiąc po pojawieniu się tej choroby, pod nóż trafiło już 300 tysięcy krów, owiec, świń i kóz. Służby weterynaryjne nie mogą sobie poradzić z paleniem ciał zabitych zwierząt, dlatego brytyjski rząd wysłał im do pomocy stu specjalnie przeszkolonych żołnierzy.

Wojsko pomagać będzie w usuwaniu zwłok zwierząt. Nie zamierza jednak uczestniczyć w profilaktycznym uboju. 50-osobowe grupy żołnierzy rozpoczną pracę w hrabstwie Devon na południowym-zachodzie Anglii gdzie ognisk pryszczycy jest najwięcej. Rola armii jak powiedział rzecznik ministerstwa obrony ograniczać się będzie do nadzorowania prac prywatnych firm, które palą i grzebią ciała zwierząt na zlecenie resortu rolnictwa. Parlamentarna opozycja próbuje przy tej okazji załatwić swoje interesy. Konserwatyści uważają, iż rząd po zdiagnozowaniu pierwszych przypadków pryszczycy nie podjął odpowiednio zdecydowanych kroków. Mimo rosnącego protestu hodowców ministerstwo rolnictwa zdecydowało się na zaostrzenie warunków uboju. Po zdiagnozowaniu każdego nowego przypadku pryszczycy nastąpi prawdziwa rzeź. Wszystkie zwierzęta parzystokopytne znajdujące się w promieniu 3 kilometrów będą zabijane.

Mimo miliardowych strat, brytyjski rząd jest przekonany, że to właśnie zabijanie parzystokopytnych w rejonach zakażeń jest jedyną drogą na pokonanie pryszczycy. "Nie powinniśmy wprowadzać polityki masowych szczepień. Nie wykluczam jednak, że będziemy musieli tak zrobić, ale będzie to wówczas duży krok wstecz" - argumentował w Brukseli minister rolnictwa Wielkiej Brytanii Nick Brown. Szczepienia mogłyby rozwiązać problem, ale trzeba by je wprowadzić w całej Unii, a wtedy wszyscy farmerzy z krajów Piętnastki straciliby na kilka lat możliwość eksportowania zwierząt i mięsa za granicę. Tymczasem dzisiejszy "The Guardian" pisze, że polityka masowego uboju, jest z punktu widzenia naukowego chybiona gdyż może pomagać w rozprzestrzenianiu się pryszczycy, ale jest samobójcza dla rolnictwa i całej gospodarki. Jeden z głównych brytyjskich weterynarzy podkreśla, że 3-4 - dniowa zwłoka w uboju i  paleniu ciał zwierząt tylko zwiększa ryzyko infekcji. Zwraca też uwagę, że badania epidemii pryszczycy na całym świecie jasno wskazują, iż najlepszym sposobem zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa są właśnie szczepienia. A tym brytyjski rząd się sprzeciwia. Szczepienia, zdaniem autora raportu sprawiłyby, że w ciągu trzech tygodni liczba nowych przypadków pryszczycy spadłaby praktycznie do zera.

Większość przypadków pryszczycy zlokalizowano w hrabstwie Cumbria w Anglii północno-zachodniej i w sąsiadujących z nim hrabstwach szkockich Dumfries i Galloway. Trzecią strefą zarazy jest Devon, gdzie przywieziono zarażone zwierzęta zakupione na targu w Cumbrii. Pierwszy wypadek zasygnalizowano 19 lutego w Anglii południowej i następnego dnia został on potwierdzony przez weterynarzy. Przypadki pryszczycy zarejestrowano też w Walii i w Ulsterze. Europa kontynentalna uniknęła wirusa z wyjątkiem Francji, gdzie zanotowano jeden przypadek.

13:55