W zeszłym roku wysypano na drogi w Polsce 213 tysięcy ton soli. W tym roku już 85 tysięcy ton, a zima jeszcze się nie skończyła. Słone ślady widać na samochodach i na ubraniach. Czy zimą jesteśmy skazani na wszechobecną na jezdniach i chodnikach sól? Czym jeszcze można posypywać polskie drogi?

Pracownicy laboratorium Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska nie prowadzą takich badań, bo nie ma takiej potrzeby. Bada się tylko ogólny wpływ - jak to określili - tras komunikacyjnych na przyrodę i to głównie pod kątem metali ciężkich. Drogowcy posypują jezdnię solą, gdy temperatura spada nieznacznie poniżej zera. Przy minus ośmiu stopniach mieszanka przestaje działać. Gleboznawca z Akademii Rolniczej w Lublinie – profesor Henryk Domrzał uważa, że sól stosowana w rozsądnych ilościach nie jest szkodliwa dla środowiska. Jest ona co prawda magazynowana przez rośliny, w skrajnych przypadkach może też przedostać się do wód podskórnych, ale tylko wtedy, gdy w jednym miejscu drogowcy wysypaliby ją tonami. Jak dodaje profesor Domrzał, w naszych warunkach klimatycznych, gdzie mamy przewagę opadów nad parowaniem – sól w naturalny sposób jest neutralizowana.

Zagrożeniem dla środowiska mogą być jednak ogromne ilości śniegu, które - tak jak to było w Krakowie - wywożono i zostawiano w okolicach Wisły, choć zakazuje tego ustawa o prawie wodnym. Dopiero w czwartek służby porządkowe dostały dokładne instrukcje co robić z tonami śniegu. Takich niespodzianek może być więcej. Nowelizacja ustawy o ochronie środowiska ma zabronić stosowania od przyszłego roku soli na drogach prowadzących przez tereny zadrzewione. Trzeba ją będzie jednak czymś zastąpić. Czy wyjściem jest wałowanie śniegu? To sposób powszechnie stosowany w północnej Rosji i w Skandynawii. Inżynier Stanisław Majer z wydziału budownictwa Politechniki Szczecińskiej nie jest jednak przekonany do tego pomysłu. Ta metoda ma pewne wady:

foto Archiwum RMF

07:25