We wsi Dębowa Góra koło Skierniewic wylądował sęp płowy. To ornitologiczna sensacja ostatnich lat - pisze "Dziennik Łódzki". Ptak nie ma obrączki. Dyrektor łódzkiego ZOO wyklucza, by sęp mógł uciec z międzynarodowej hodowli w Austrii.

Rolnik z Dębowej Góry Daniel Cybulski osłupiał, gdy w czwartek zobaczył na swoim polu potężnego sępa. Miał nadzieję, że padlinożerca odleci. Kiedy dwa dni później zauważył go w tym samym miejscu, domyślił się, że sęp jest ranny. Złapał ptaka i przywiózł do domu. Nikt mu jednak nie uwierzył, że ma go u siebie. Rodzina Cybulskich musiała więc zaopiekować się padlinożercą.

Następnego dnia, opiekę nad ptakiem przejął kierownik Leśnictwa Miejskiego w Łodzi Dariusz Wrzos. Przewiózł on sępa do szpitala dla zwierząt w łódzkim ogrodzie zoologicznym. Ptak przeszedł specjalistyczne badania. Okazało się, że ma uszkodzone skrzydło.

Ornitolog z Uniwersytetu Łódzkiego dr Tomasz Janiszewski wyjaśnia, że sępy płowe to ptaki wędrowne. One mają włóczęgostwo we krwi. Żyją na Bałkanach i często zapuszczają się dość daleko. Ten najwyraźniej się zapędził, doznał kontuzji i wylądował pod Skierniewicami. Jeśli uszkodzenie skrzydła nie jest zbyt poważne, wróci na wolność - zapewnia ornitolog.