Masz ochotę poczuć zapach komety? Być może będziesz miał okazję. Kierownictwo misji sondy Rosetta zamówiło w firmie "The Aroma Company" perfumy, które mają imitować zapach jądra komety 67P/Churiumow–Gerasimenko. Jak pisze na swym portalu czasopismo "New Scientist" zapachem, którego premiera nastąpi w lipcu podczas wystawy Royal Society w Londynie, nasączono też kartki pocztowe, które prawdopodobnie będzie można przy różnych okazjach od European Space Agency otrzymać.

To, jak może "pachnieć" kometa, ujawniły badania lądownika Philae, który opadł na powierzchnię jądra komety 67P w listopadzie 2014 roku. Jego instrumenty stwierdziły obecność szeregu gazów i na podstawie tego "bukietu" można sobie wyobrazić, jakie to może być wrażenie. Niestety ze słowami "zapach', czy "perfumy" ma to niewiele wspólnego. Prócz pary wodnej, tlenku i dwutlenku węgla, a więc gazów, które nie mają żadnego zapachu, odkryto tam bowiem cząsteczki siarkowodoru, amoniaku i cyjanowodoru. To sugeruje, że jądro komety po prostu śmierdzi... zgniłymi jajami, kocia uryną i gorzkimi migdałami.

Zapach odtworzono nie używając oczywiście trujących, naturalnych składników i choć przy pierwszym kontakcie nieco szokuje, po chwili okazuje się mniej nieprzyjemny, niż można było się spodziewać. Niektórzy dopatrują się w nim nawet nut kwiatowych.

Oczywiście sam zapach tylko w przybliżeniu oddaje to, co moglibyśmy odczuwać na samej komecie. Gdybyśmy faktycznie mogli tam stanąć i powąchać, byłoby to coś w takim właśnie rodzaju - mówi autor pomysłu, członek zespołu sondy Rosetta, Colin Snodgrass z Open University w Milton Keynes. Tyle, że trudno byłoby cokolwiek tam wąchać. Gdybyśmy znaleźli się tam bez skafandra kosmicznego, uderzyłby nas nie zapach, ale... brak powietrza - dodaje.

(mpw)