Kto powinien decydować o wylocie do wypadku śmigłowca sanitarnego, którego godzina lotu kosztuje dwa i pół tysiąca złotych? To pytanie zadajemy po ostatnim wylocie takiego właśnie śmigłowca do człowieka, który w czasie wypadku drogowego w Będzinie był potłuczony i miał złamaną rzepkę kolanową...

Śmigłowiec wyleciał, doleciał, lekarz opatrzył choremu nogę, a do szpitala położonego o 5 minut drogi od miejsca wypadku i tak zawiozła go karetka. Najkrócej mówiąc śmigłowiec był tam niepotrzebny. 21-letni kierowca był ranny, ale obrażenia nie zagrażały jego życiu. Policja unika komentowania całego zdarzenia. „My zawiadamiamy pogotowie o wypadku i na tym kończy się nasza rola” – mówił sieci RMF FM Andrzej Gąska ze śląskiej komendy policji. Policja nie wzywała śmigłowca, a z dokumentów jakie są po tym zdarzeniu na komendzie będzińskiej wynika, że poszkodowany został przewieziony karetką do szpitala w Sosnowcu. Wezwanie jest tym bardziej zastanawiające, że z miejsca wypadku do najbliższego szpitala specjalistycznego w Sosnowcu, karetka może dotrzeć w 5 minut. Nieoficjalnie policja przyznaje, że wzywanie śmigłowca na trasie do Warszawy to niepisana reguła i często są to loty nieuzasadnione. Jeden z byłych dyrektorów pogotowia ratunkowego również nieoficjalnie powiedział, że naciskano na niego, że śmigłowiec zbyt rzadko lata. Na katowickim lotnisku piloci nie chcą pokazać księgi lotów. Odsyłają do Krakowa, a o latającej sanitarce nie chcą rozmawiać ani w pogotowiu w Będzinie, ani w Sosnowcu. Jednak zdaniem dyrektora Kolumny Sanitarnej w Krakowie Andrzeja Strzyżewskiego, nieuzasadnione loty śmigłowca raczej się nie zdarzają. Tak naprawdę lekarz wyruszający do wypadku nigdy nie ma pewności czy lot jest uzasadniony czy nie. Jednak lepiej wystartować by na miejscu okazało się, że lot nie był potrzebny, niż nie polecieć, a potem żałować.

Foto RMF FM

12:40