Trzy małżeństwa Wałęsów, Frasyniuków i Kuroniów. Trudne czasy walki z komuną. Poczucie wspólnoty i gotowość do poświęcenia. Do tego musical, rap i klasyczna scena Teatru im. Juliusza Słowackiego. Ta wybuchowa mieszanka to spektakl "1989" w reżyserii Katarzyny Szyngiery. Od piątku będzie można go oglądać w Krakowie. Po gdańskiej prapremierze spektakl pojawi się na Dużej Scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego.

Formą "1989" nawiązuje do słynnego musicalu "Hamilton", który wprowadził rap na Broadway. Twórcy proponują świeży język opowiadania o historii, atrakcyjny zarówno dla młodych, jak i starszych odbiorców. Scenariusz do spektaklu został napisany w oparciu o m.in. wywiady i dokumenty archiwalne. 

W ten sposób powstało kilkadziesiąt scen, które twórcy zamieniali na piosenki. Za brzmienie musicalu odpowiada producent rapowy - Andrzej Mikosz "Webber", znany m.in. z wieloletniej współpracy z "Łoną".

Język rapu to ukłon także w kierunku młodego widza. To dzięki ciekawym żywym postaciom jest szansa by zachęcić nastoletnich widzów do zgłębiania najnowszej historii Polski. Uczenia się naszych nowych pozytywnych mitów. Już podczas wystawiania spektaklu przed młodymi widzami w Gdańsku, artyści mogli przekonać się jak bardzo inspirują młodych widzów. 

Już podczas spektaklu część młodych sprawdzała w Google, kto jest kim i czy to się zgadza - wspomina Aktor Rafał Szumera, odtwórca roli Wałęsy.

Młodzi są także sami bohaterowie musicalu. Często zapominamy, że wolność i nowy ustrój zawdzięczamy naprawdę młodym, odważnym postaciom.

Wałęsa w momencie rozpoczęcia strajków miał trzydzieści kilka lat, a Frasyniuk dwadzieścia kilka. Kuroń był najstarszy - przypomina reżyserka Katarzyna Szyngiera.

Wałęsa - trickster i królik z kapelusza

Spektakl opowiada historię trzech małżeństw, ale na ich przykładzie opowiadane są losy pewnej zbiorowości. Napisanie scenariusza poprzedziła drobiazgowa praca historyczna. Autorzy nie tylko odgrzebywali szczegóły i ustalali fakty w bibliotekach i dokumentach. 

Niezwykle istotne były rozmowy z żyjącymi bohaterami tamtych wydarzeń. Nie inaczej było w przypadku postaci Lecha Wałęsy - opowiadał Marcin Napiórkowski, pomysłodawca i jeden z autorów scenariusza.

Pojechaliśmy do Gdańska do pana prezydenta Lecha Wałęsy. Zadałem pierwsze pytanie. A on na to: to najgłupsze pytanie jakie w życiu słyszałem. To było pytanie do osoby, która pełniła w życiu wiele funkcji i stanowisk od elektromontera, przez przewodniczącego związku, po prezydenta i noblistę. Chciałem wiedzieć, co go określa najbardziej. Kim jest? Czy jest związkowcem. Który został prezydentem? Czy prezydentem, który wcześniej był związkowcem? Jak on sam siebie ocenia. 

Odpowiedź, którą dostaliśmy: "nie będę odpowiadał na tak głupio zadane pytania" była gotowym materiałem musicalowym. Gdy mamy klasyczną pierwszą scenę, każda postać wychodzi i krótko się przedstawia śpiewem, Wałęsa wchodzi i mówi: Nie będę na razie śpiewał, bo nie ma o czym. Potem porozmawialiśmy z mnóstwem wysoko postawionych funkcjonariuszy z PZPR i pytaliśmy dlaczego Wałęsa był tak poważnym przeciwnikiem. Oni mówili, ten facet był nieobliczalny. Z takim przeciwnikiem nie dało się walczyć - opowiada Napiórkowski.

Trudno gra się realne, żyjące postaci. O pomyśle na ojca Solidarności opowiada odtwórca tej roli Rafał Szumera.

Myślę, że to był dobry trop - pomysł twórców tego scenariusza i reżyserki, żeby przedstawić Lecha Wałęsę jako trickstera, troszeczkę jak królika z kapelusza, jak królika Bugsa, który nie wiadomo, jak zachowa się w danej sytuacji, nieobliczalnego - wyjaśnia aktor.

Solidarność ma twarz kobiety

Choć autorzy skupili się na najważniejszych postaciach roku 1989, to zgodnie deklarują, że ideą było przedstawienie losów pewnej społeczności, zbiorowości. Reżyserka podkreśla ogromną rolę kobiet podczas przemian ustrojowych. Zaznacza, że nie wolno ich rugować z kart historii jak to czyniono przez dziesiątki lat w przypadku innych wydarzeń z przeszłości.

Dzisiaj się mówi głównie o mężczyznach - jak zawsze. Kiedy mówimy o historii z XIX wieku, to jakoś możemy zaakceptować, że kobiety są z tej historii wymazane. Ale kiedy mówimy o historii naszych matek, to jest jednak mocno szokujące. (...)Dla mnie to było totalnie szokujące, że Solidarność była ruchem parytetowym. Było tam po połowie mężczyzn i kobiet - przypomina Katarzyna Szyngiera.

Musical "1989" jest efektem koprodukcji Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Autorzy spektaklu nie wykluczają, że w przyszłości pojawi się płyta z musicalowymi utworami.

 

Opracowanie: