Belgijska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie skradzionego obrazu ze słynnego XV-wiecznego ołtarza braci Jana i Huberta Van Eycków w Gandawie. Obraz został skradziony w 1934 roku. Teraz pojawił się trop, wskazujący na bogatą i wpływową rodzinę w Gandawie.

Kradzież sprzed 80 lat to jedna z największych zagadek kryminalnych. W nocy z 10 na 11 kwietnia 1934 roku do kaplicy zakradł się Arsène Goedertier i ukradł dwie tablice ze słynnego obrazu. 

Zażądał okupu. Jeden z obrazów oddał, żeby potwierdzić tym samym, że ma i drugi. Jednak zmarł na zawał serca zanim ujawnił, gdzie schował "Sędziów Sprawiedliwych". Od tej pory trwają poszukiwania.

Od początku było jasne, że Goedertir działał na czyjeś zamówienie. Krążyły pogłoski, że nawet na zlecenie samego Hitlera. Inna z wersji mówiła, że zleceniodawcą był jeden ze znanych ówczesnych polityków, należących do partii chrześcijańsko - demokratycznej.

Teraz ta teza mogłaby się potwierdzić, bo podejrzana jest jedna z wpływowych gandawskich rodzin.

Według dziennikarzy z programu TV "Terzake", którzy prowadzą na własną rękę śledztwo, rodzina ta w obawie przed skandalem (wyszło by na jaw, że to jeden z przodków zlecił kradzież, a rodzina latami go "kryła") nie chce ujawnić miejsca, w którym znajduje się obraz. Jest bezpiecznie przechowywany - miał powiedzieć któryś z członków rodziny biskupowi Lucowi Van Looy.

(j.)