Stowarzyszenie Filmowców Polskich złożyło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez polityków, którzy zasiadali w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Filmowcy zarzucają im zaniechanie wdrożenia dyrektywy wprowadzającej tantiemy z internetu.

Filmy robią świetne wyniki, twórcy nie dostają ani złotówki

Produkcje przygotowywane przez polskich filmowców cieszą się dużą popularnością w serwisach streamingowych. Osiągają dobre wyniki oglądalności zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Rodzimi twórcy - w przeciwieństwie do swoich kolegów z innych krajów z UE - nie otrzymują jednak z tego powodu ani złotówki. Polskie środowisko filmowe od dawna walczy o zmianę tego stanu rzeczy.

Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych informował niedawno, powołując się na oficjalne dane Netfliksa, że w pierwszej połowie 2023 r. polskie filmy i seriale oglądane były na tej platformie przez 544 milionów godzin. "Ich ogromna popularność nie przełożyła się jednak na wynagrodzenia dla twórców w Polsce" - podkreślono.

"Przepisy dopuszczają wyzysk twórców filmowych"

Adwokat Mikołaj Pietrzak poinformował, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez przedstawicieli rządu PiS zostało złożone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Obecnie obowiązujące przepisy w Polsce dopuszczają w istocie wyzysk twórców filmowych, nie zapewniają adekwatnego wynagrodzenia. Jest to społeczna i ekonomiczna niesprawiedliwość, ale jest to przede wszystkim stan niezgodny z przepisami prawa unijnego - tłumaczył.

Prawo unijne, a konkretnie dyrektywa o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym zobowiązuje państwo polskie, by wprowadzić obowiązek tantiem dla twórców od serwisów streamingowych takich jak Netflix. Polska jest jedynym krajem, w którym nie implementowano tej dyrektywy. Trwały prace nad implementacją dyrektywy, nad wprowadzeniem przepisów. Te przepisy były już gotowe - podkreślał Pietrzak. 

SFP postanowiło złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 231 Kodeksu karnego przez przedstawicieli władzy państwowej. Liczymy na to, że prokuratura bardzo pilnie rozpocznie postępowanie karne i zwróci się do KPRM o dokumentację, informacje niezbędne do ustalenia przebiegu spotkania szefa Netfliksa z panem premierem Morawieckim i będzie mogła podejmować stosowne decyzje procesowe - podsumował adwokat.

Tajemnicze spotkanie szefa Netfliksa z najważniejszymi politykami

Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski przypomniał na konferencji prasowej, że "17 kwietnia 2019 r. Parlament Europejski oraz Rada Unii Europejskiej przyjęły dyrektywę ws. prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym", a termin jej wdrożenia upłynął w czerwcu 2021 r.

Po roku od upłynięcia ostatecznego terminu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało projekt ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych i rozpoczęło konsultacje publiczne i międzyresortowe. W listopadzie 2022 r. pojawił się zaktualizowany projekt ustawy. Rozpoczęła się druga tura konsultacji międzyresortowych, która skończyła się pod koniec listopada - relacjonował Bromski. Dodał, że "projekt ustawy został uznany za uzgodniony i gotowy do przekazania komitetom Rady Ministrów".

2 grudnia 2022 r., już po upłynięciu terminu zgłaszania zastrzeżeń i uwag do projektu ustawy, przyleciał do Polski ówczesny prezes platformy Netflix Reed Hastings, który podczas swojego krótkiego pobytu zostaje od razu przyjęty przez prezydenta RP Andrzeja Dudę oraz premiera Mateusza Morawieckiego. Po tej wizycie Kancelaria Prezydenta opublikowała krótką notatkę ze spotkania. Natomiast Kancelaria Premiera odmówiła przekazania informacji o przebiegu spotkania. W odpowiedzi na przesłane do KPRM w trybie dostępu do informacji publicznych zapytanie o temat rozmowy premiera z szefem Netfliksa kancelaria odpowiedziała, że nie dysponuje notatką z tego spotkania - wyjaśnił Bromski.

3 dni po wizycie Hastinga w Polsce do resortu kultury wpłynęło pismo ministra cyfryzacji, którego rolę pełnił wówczas premier Mateusz Morawiecki. Pismo, podpisane przez sekretarza stanu Janusza Cieszyńskiego, bez uzasadnienia zarzuciło projektowanej ustawie niezgodność z dyrektywą unijną. Uwaga została wyjaśniona przez MKiDN i nie została utrzymana, ale doprowadza do dwumiesięcznego zatrzymania prac nad ustawą. W styczniu 2023 r. projekt ustawy trafia do Komitetu do Spraw Europejskich w KPRM i zostaje uznany za w pełni zgodny z dyrektywą unijną. W styczniu 2023 r. nagle pojawia się nowe pismo, tym razem ze strony Ministerstwa Finansów, podpisane przez wiceministra Patkowskiego, które przypomina, że Polska zobowiązała się nie wprowadzać nowych podatków cyfrowych. Bardzo nas zdziwiło, że wiceminister finansów nie widzi różnicy pomiędzy podatkiem cyfrowym, który jest na rzecz Skarbu Państwa, a tantiemami, które są na rzecz twórców - stwierdził Bromski.

"Kosztem artystów, twórców i podatników wzbogaca się amerykański koncern"

W marcu 2023 r. Komisja Europejska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę na Polskę w związku z niedopełnieniem obowiązku poinformowania KE o wdrożeniu dwóch dyrektyw dotyczących praw autorskich

Kwiecień 2023 r. - ustawa, zgodnie z trwającym trybem legislacyjnym, zostaje skierowana do rozpatrzenia przez Komitet Stały Rady Ministrów i znajduje się pod koniec kwietnia w porządku obrad komitetu. W przeddzień spotkania Komitetu dotyczącego tej ustawy minister Schreiber zawiadomił ministra Glińskiego, że ten punkt programu spada z porządku obrad - relacjonował Bromski.

Usiłowaliśmy porozumieć się z panem premierem Morawieckim. Poszliśmy na spotkanie. Niestety, nie dostąpiliśmy zaszczytu. Również żadne z naszych pism nie doczekało się odpowiedzi. W związku z tym powzięliśmy podejrzenie popełnienia przestępstwa urzędniczego, które polegałoby na przekroczeniu uprawnień, czyli bez uzasadnienia zrzucenia z porządku obrad ustawy wprowadzającej dyrektywę. W konsekwencji doprowadzenia do tego, że Polska będzie płacić - wszyscy podatnicy będą płacić - kary do UE. Została zlekceważona polska racja stanu. Kosztem polskich artystów, twórców i wszystkich podatników wzbogaca się amerykański koncern - ocenił szef SFP.

"Bromski nie dotrzymał słowa". Cieszyński odpowiada na zarzuty SFP

Do informacji o złożeniu zawiadomienia do prokuratury przez SFP odniósł się na Twitterze były minister cyfryzacji i sekretarz stanu w KPRM Janusz Cieszyński. 

"Opóźnienie w procedowaniu tych przepisów wynika z opieszałości pana Bromskiego (bo przecież nie z niechęci do ujawnienia niewygodnych danych" - stwierdził. Odniósł się też do swojego zaangażowania w proces legislacyjny w tej konkretnej sprawie. 

"Zgłosiłem uwagi, których celem był niedopuszczenie do wzrostu cen usług streamingowych, z których korzystają miliony Polaków. Ta strategia sprawdziła się i w ub. roku Polska była jednym z kilku rynków, które ominęły podwyżki w Spotify" - napisał Cieszyński. "Uwagi może zgłaszać każdy resort i proces legislacyjny zawsze kończy się tym, że ktoś odchodzi od stołu niezadowolony. Natomiast minister cyfryzacji (i żaden inny) nie ma mocy zdejmowania cudzych projektów z porządku obrad komitetów, a w omawianym przypadku właśnie to zdecydowało o nieprzyjęciu ustaw przez rząd" - dodał. 

Cieszyński napisał, że zaprosił szefa SFP Jacka Bromskiego ws. wdrożenia unijnej dyrektywy dot. tantiem. 

"Ustaliliśmy, że SFP przekaże dane potwierdzające tezę p. Bromskiego dotyczącą tego, że środki z tantiem trafiają do najuboższych artystów i wstrzymywanie prac uderza przede wszystkim w tę grupę. Pan Bromski nie dotrzymał słowa i tym samym nie dał żadnego asumptu do zmiany stanowiska oraz załatwienia sprawy w poprzedniej kadencji" - podsumował polityk PiS-u. 

Cieszyński zwrócił uwagę na fakt, że SFP reprezentuje mecenas Mikołaj Pietrzak. "Ten sam Mikołaj Pietrzak, który doradza Adamowi Bodnarowi w sprawie działania prokuratury. Skieruję do Ministerstwa Sprawiedliwości interpelację w tej sprawie - jeśli ktoś jest społecznym doradcą prokuratora generalnego, to z powodu konfliktu interesów nie powinien występować przed prokuraturą. Rozumiem, że są sprawy, które pan mecenas prowadzi od dawna i nie może w związku z zaangażowaniem w politykę zostawić klientów, ale branie nowych zleceń i publiczne formułowanie oczekiwań dot. działania prokuratury to mocne przegięcie" - zauważył polityk PiS-u.