Do medialnego konfliktu i pyskówki na temat rasizmu doszło między gwiazdami Hollywood. Po jednej stronie barykady stanął czarnoskóry producent Spike Lee, po drugiej Clint Eastwood, który nie przebierając w słowach, kazał swojemu oponentowi po prostu się zamknąć.

Filmowcy pokłócili się o obraz Clinta Estwooda „Sztandar Chwały”. Spike Lee zarzucił reżyserowi, że w swojej opowieści na temat II wojny światowej zupełnie pominął czarnoskórych żołnierzy, którzy też ginęli na froncie, a których w filmie po prostu nie ma. Eastwood nie zna historii - powiedział producent. Clint, jak na kowboja przystało, po prostu kazał mu się zamknąć.

Teraz mamy kolejną odpowiedź Spike’a Lee, który powiedział, że Eastwood nie jest jego ojcem, aby pozwalać sobie na takie komentarze, a po drugie, że obaj nie są na plantacji i biały reżyser nie ma prawa odnosić się do niego z taką pogardą. To dosyć bezpośrednie nawiązanie do czasów niewolnictwa.

Konflikt obu panów zaostrza się, a hollywoodzkie media z przyjemnością wychwytują wszystkie aluzje i złośliwości i dodatkowo analizują filmy Clinta Eastwooda poszukując kolejnych dowodów na rasistowskie podejście reżysera.