Poranna mgła w Krakowie bardzo mnie niepokoiła - jej niski pułap mógł pokrzyżować moje plany. Na szczęście samolot wystartował zgodnie z rozkładem i - co równie ważne - po dwóch godzinach lotu wylądował w Paryżu. Z lotniska szybko udałem się podmiejską kolejką do La Gaite Lyrique, niezwykłego obiektu kulturalnego we francuskiej stolicy, w którym zaplanowano konferencję prasową z Depeche Mode.

Kłębiący się przed wejściem tłum dziennikarzy i fanów (bo oni też zostali zaproszeni na to spotkanie) był bardzo wyraźnym dowodem, że szykuje się duże wydarzenie. Po 30 minutach oczekiwania udało mi się wejść do środka - międzynarodowy tłum dziennikarzy posilał się pysznymi bagietkami z wędliną i serem oczekując na przyjazd bohaterów dnia. Wreszcie się pojawili - uśmiechnięci, wyluzowani chętnie pozowali do zdjęć, zmieniając pozycje, cierpliwie odwracali głowy do krzyczących fotoreporterów. Po 15 minutach zniknęli w zakamarkach tego kulturalnego obiektu, a cała armia żądnych informacji dziennikarzy przeniosła się do wielkiej sali konferencyjnej. Tam przywitał nas potężny ekran, na którym trwało odliczanie do godziny zero - 13.30, a więc momentu rozpoczęcia spotkania z Depeche Mode.

O odpowiedniej porze zegar się zatrzymał i natychmiast pojawił się film, pokazujący pracę zespołu w studio, wtedy kiedy powstawały nagrania do nowego - jeszcze nie nazwanego albumu. Po paru minutach na scenicznym ekranie pojawiły się dwie znaczące litery DM i na podium pojawili się ONI - Dave Gahan, Martin Gore i Andy Fletcher. Byli w znakomitych nastrojach, żartowali z dziennikarską publicznością - widać było, że bardzo czekali na tę konferencję. Choć nie powiedzieli za wiele na temat nowego wydawnictwa, to jednak tak umiejętnie podgrzali atmosferę, że z pewnością czas, który pozostał do wiosny (do planowanej premiery krążka) będzie się niemiłosiernie dłużył. Dobrze, że zostawili jeszcze jedną ważną dla fanów wiadomość - europejska trasa w 2013 zahaczy także o Polskę. Zobaczymy ich 25 lipca na Stadionie Narodowym. Ciekawe, czy dach będzie otwarty...?

Marcin Jędrych