Zostawili dwie 3-miesięczne dziewczynki w rozgrzanym samochodzie. Jedna z bliźniaczek miała w ustach smoczek przymocowany do buzi taśmą klejącą. Rodzice zostali oskarżeni o narażanie zdrowia i życia dzieci. Jednak sąd uznał, że trudno jest to udowodnić.

Do tego zdarzenia doszło na początku maja 2016 roku na parkingu przed szpitalem w szwedzkim mieście Luleå.

Pozostawione dzieci zauważył ochroniarz i to on wezwał pomoc. Niemowlęta były w spazmach, a jedna z dziewczynek do buzi miała przymocowany taśmą klejącą smoczek. Bliźniaczki były przegrzane, miały wręcz przemoczone potem czapeczki.  

Rodzice bliźniaczek, w wieku 31 i 40 lat, zeznali później, że zostawili dziewczynki w aucie, a sami pobiegli z 2-letnim dzieckiem na oddział ratunkowy. Działali w stresie, bo starsze dziecko potrzebowało pilnie pomocy medycznej.

Przyklejanie dzieciom smoczków do buzi miał im zalecić pediatra. Miało to zmusić maleństwa do ćwiczenia mięśni ust, bo miały problem z jedzeniem. Robimy tak każdej nocy. W przeciwnym razie dzieci wypluwają smoczki - mieli zeznać na policji.

Teraz sąd w Luleå oczyścił ich zarzutów. Uznał bowiem, że prokurator nie był w stanie udowodnić, że dzieci pozostawały w rozgrzanym aucie w tak długim czasie, iż mogłoby to zagrażać iż życiu czy zdrowiu - pisze dziennik "Norrbottens-kuriren".

 (j.)