Dwóch amerykańskich wojskowych zginęło w katastrofie śmigłowca w Afganistanie - poinformowało w oświadczeniu ministerstwo obrony USA. Do zestrzelenia śmigłowca przyznają się talibowie.

"Badana jest przyczyna katastrof. Wstępne ustalenia nie wskazują jednak na to, by była ona spowodowana ostrzałem nieprzyjaciela" - informuje ministerstwo obrony USA.

Talibowie przekazali, że strącili śmigłowiec w prowincji Logar, na południe od stołecznego Kabulu. "Amerykański śmigłowiec Chinook zestrzelony i całkowicie zniszczony ubiegłej nocy podczas próby ataku na pozycję mudżahedinów w regionie Pangram, Sarch w (prowincji) Logar" - napisał na Twitterze rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid.

Agencja Reutera zaznacza, że nie potwierdzono jeszcze tego, czy informacja przekazana przez talibów jest zgodna z prawdą. Talibowie często biorą na siebie odpowiedzialność za wypadki powietrzne.

Afgański rząd wykluczył udział talibów w katastrofie śmigłowca. "Katastrofa śmigłowca nie była związana z ostrzałem nieprzyjaciela, nie został ranny żaden członek afgańskich sił bezpieczeństwa" - powiedział rzecznik resortu obrony w Kabulu Fawad Aman.