Obalenie Putina jest możliwe, ale tylko wówczas, gdy Rosja przegra wojnę z Ukrainą – twierdzi dysydent Michaił Chodorkowski. Jak wskazuje, tych, którzy mogą usunąć obecnego prezydenta Rosji, należy szukać w resortach siłowych.

Jak utrzymuje Chodorkowski w wywiadzie dla portalu T-online, w przypadku przegranego konfliktu z Ukrainą, wielu "siłowników" - przedstawicieli armii lub służb specjalnych - będzie gotowych do zastąpienia Putina. Dlaczego nie robią tego teraz?

Ludzie, którzy są przy Putinie, sami mają bardzo brudne ręce. Z drugiej strony odnoszą wielkie korzyści, dzięki temu reżimowi i z powodu toczącej się wojny. Dla nich obalenie Putina byłoby teraz bardziej niebezpieczne niż udział w zbrodniach. To jednak nie znaczy, że nie zdradzą Putina, jeżeli  poniesie klęskę militarną - przewiduje Chodorkowski.

Pod wpływem klęski - wyjaśnia rosyjski dysydent - "siłownicy" "powiedzą obecnemu reżimowi: albo odejdziesz teraz, albo zginiesz".

Ale stanie się to dopiero wtedy, gdy "siłowicy" wejdą ze sobą w konflikt, do czego do tej pory (za rządów Putina - przyp. red.) nie doszło - przynajmniej na zewnątrz. To jednak może się zdarzyć. Tak było w 1991 r. i w 1993 - przekonuje Chodorkowski.

Jest jednak jeden warunek, aby do takich gwałtownych zmian doszło: Rosja musi przegrać konflikt z Ukrainą - podkreśla dobitnie Chodorkowski. 

Jeśli Ukraina nie wygra, pytanie (kto usunie Putina - przyp. red.) już nie istnieje - zaznacza. 

59-letni Chodorkowski, przed laty jeden z najbardziej wpływowych rosyjskich oligarchów, właściciel koncernu naftowego Jukos i na początku XXI w. najbogatszy człowiek w Rosji, znalazł się w niełasce u Władimira Putina, gdy ten został prezydentem Rosji. Pozbawiony majątku i skazany przez rosyjskie sądy, niegdysiejszy miliarder w więzieniach i w kolonii karnej spędził 10 lat. 

W 2013 r. Chodorkowski, po zwolnieniu z więzienia, wyjechał na emigrację i obecnie mieszka w Londynie. Jest założycielem organizacji Otwarta Rosja. Działa w Rosyjskim Komitecie Antywojennym.