Policjant Darren Wilson, który w sierpniu zastrzelił nieuzbrojonego czarnoskórego 18-latka Michaela Browna w mieście Ferguson (stan Missouri), nie zostanie oskarżony przez sąd federalny. Taką informację przekazało amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości.

Nie można ustalić ponad wszelką wątpliwość, że Wilson złamał prawo - głosi raport amerykańskiej administracji, który powstał po przeprowadzeniu śledztwa przez służby federalne.

Federalni śledczy uznali, że nie ma dowodów, na podstawie których można by podważyć zeznania Wilsona. Policjant utrzymuje, że działał w obronie własnej, a Brown go uderzył.

Dochodzenie dotyczyło zarówno postępowania samego Wilsona, jak i sposobu działania policji w Ferguson. Z raportów wynika, że ma ona "rasistowskie" nastawienie do lokalnej społeczności Afroamerykanów, a sposób jej postępowania wobec czarnej mniejszości jest niesprawiedliwy i przesadnie brutalny.

W listopadzie ława przysięgłych hrabstwa St. Louis w stanie Missouri uznała, że nie ma podstaw, by oskarżyć Wilsona. W mieście natychmiast wybuchły zamieszki.

Brown był nieuzbrojony, gdy został zastrzelony przez 28-letniego Wilsona. Wyniki autopsji wskazują, że otrzymał sześć lub siedem strzałów, w tym dwa w głowę. Okoliczności zdarzenia od początku były bardzo niejasne. Policja twierdziła, że Brown uderzył policjanta i próbował odebrać mu broń. Natomiast świadkowie utrzymywali, że Wilson strzelał do Browna, mimo iż ten stał z rękami podniesionymi do góry.

Śmierć Browna została odebrana przez lokalną czarną społeczność jako przestępstwo na tle rasowym. W mieście wybuchały demonstracje, które przerodziły się w trwające wiele dni starcia z policją. By tłumić zamieszki, policja używała gazu łzawiącego i granatów hukowych; na ulicach pojawiały się pojazdy opancerzone i uzbrojeni w karabiny szturmowe policjanci, co - jak komentowały media - dodatkowo wzburzyło protestujących.

(es)