41-letniej Francuzce, która spowodowała alarm bombowy na pokładzie amerykańskiego samolotu, nie zostaną postawione żadne zarzuty. Jak poinformowała prokuratura w stanie Maine, kobieta może wrócić do swego kraju.

Amerykańska prokuratura uzasadniła swoją decyzję tym, że nie doszło do złamania prawa.

Lecący z Paryża do Charlotte, w Karolinie Północnej, samolot US Airways został we wtorek skierowany na lotnisko w Bangor, w stanie Maine, z powodu "podejrzanego zachowania pasażerki".

Okazało się, że obywatelka Francji, pochodząca z Kamerunu, wręczyła jednej ze stewardess kartkę informującą, że posiada wszczepione chirurgicznie urządzenie o bliżej niesprecyzowanym charakterze.

Ogłoszono alarm bombowy. Boeing 767 ze 179 pasażerami i 9 członkami załogi awaryjnie wylądował na międzynarodowym lotnisku w Bangor w asyście dwóch myśliwców F-15. Maszyna została skierowana do odległej części lotniska. Później, podczas badania, lekarze nie znaleźli na jej ciele żadnych śladów wszczepiania jakichkolwiek urządzeń.