W Stanach Zjednoczonych na świat przyszły wyjątkowe bliźnięta. Lydia i Timothy urodzili się z zarodków, które zostały zamrożone 30 lat temu. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom nie ma dowodów na to, żeby kiedykolwiek udało się doprowadzić do narodzin dziecka ze starszych embrionów.

W pewnym sensie to nasze najstarsze dzieci, choć tak naprawdę są najmniejsze - stwierdził w rozmowie z CNN Philip Ridgeway, ojciec bliźniąt. Jego dzieci Lydia i Timothy mają niespełna miesiąc, ale zarodki, z których się urodziły zostały zamrożone 22 kwietnia 1992 roku. Prawdopodobnie to rekord, jeśli chodzi o najdłużej trwające mrożenie embrionów, które doprowadziło do narodzin. Poprzednią rekordzistką była Molly Gibson, która urodziła się z embrionów, które były mrożone przez 27 lata. Co ciekawe, jeszcze wcześniej rekord należał do siostry Molly - Emmy (24 lata mrożenia embrionów).

Co się działo przez 30 lat z embrionami?

Jak podają amerykańscy dziennikarze, zarodki należały do małżeństwa, które starało się o potomstwo metodą in vitro. Mąż miał około 50 lat, a dawczyni komórki jajowej 34-lata. Zarodki zostały zamrożone 22 kwietnia 1992 roku. Przez trzy dekady były przechowywane na maleńkich słomkach trzymanych w ciekłym azocie, w specjalnym urządzeniu, które z wyglądu przypomina butlę gazową.

Zarodki były przechowywane w klinice płodności do 2007 roku. Później zostały przekazane do Narodowego Centrum Dawstwa Zarodków w Knoxville w stanie Tennesee w nadziei, że inna para będzie mogła z nich skorzystać. Tak też się stało.

Z tej sytuacji skorzystali Philip i Rachel Ridgeway. Małżeństwo ma jeszcze czwórkę dzieci w wieku 8, 6, 3, i 2 lat. Żadne z nich nie urodziło się za pomocą in vitro.

Zawsze myśleliśmy, że będziemy mieli tyle dzieci, ile Bóg nam da. Kiedy usłyszeliśmy o adopcji embrionów, pomyśleliśmy, że to jest coś, co chcielibyśmy zrobić - podkreślił Philip Ridgeway.

Ojciec urodzonych 31 października bliźniąt podkreśla, że on i jego żona nie szukali zarodków, które pozostawały zamrożone najdłużej na świecie. Szukając dawców Ridgewayowie pytali jednak o te embriony, którym z różnych powodów trudno było znaleźć biorców.

Decydując się na to wiedzieliśmy, że możemy ufać, że Bóg zrobi dokładnie to, co zaplanował, więc tak naprawdę wiek zarodków nie ma znaczenia. Chodziło tylko o to, co było w bożych planach - stwierdziła Rachel Ridgeway.

Ridgewayowie otrzymali listę dawców, na której znajdowały się takie informacje jak rasa, wiek, wzrost, waga, historia zdrowia, ulubione filmy, czy wykształcenie dawców. Nie było jednak informacji o tym, kiedy zarodki zostały zamrożone. Małżeństwo stwierdziło, że numery na liście są związane z tym, jaki czas embriony są w klinikach i próbowali zawęzić wybór do tych najstarszych.

Na czym polega "adopcja" embrionów?

Proces, na który zdecydowali się Philip i Rachel Ridgeway, jest w Stanach Zjednoczonych nazywany "adopcją embrionów". Chodzi o sytuacje, kiedy para decyduje się na zapłodnienie in vitro. Aby zwiększyć szanse na udaną ciążę, niemal w każdym cyklu in vitro zapładnia się większą liczbę komórek jajowych. Niewykorzystane zarodki można zamrozić i wykorzystać w przyszłości. Jest też możliwość przekazania ich do badań albo przekazania osobom, które chciałyby skorzystać z programu dawstwa.  

Adopcja nie jest jednak terminem precyzyjnym, bo nie odnosi się do procesu prawnego, w ramach którego powstaje relacja rodzic - dziecko, która wcześniej nie istniała.

Eksperci twierdzą, że zarodki mogą pozostawać zamrożone praktycznie w nieskończoność. "Jeśli pozostajesz zamrożony w temperaturze niemal minus 200 stopni, procesy biologiczne spowalniają praktycznie do zera. Być może różnica między byciem zamrożonym na tydzień, miesiąc, rok czy dekadę naprawdę nie ma znaczenia" - twierdzi dr John Gordon, którego pacjentami było małżeństwo.