Nowozelandzka policja wszczęła śledztwo w sprawie śmierci osób i obrażeń odniesionych przez ludzi wskutek poniedziałkowego wybuchu wulkanu na Białej Wyspie, przy wschodnim wybrzeżu Wyspy Północnej, jednej z dwóch głównych wysp Nowej Zelandii.
W wyniku erupcji wulkanu pięć zmarło, a osiem zaginęło.
Policja zakłada, że również nie żyją. 34 osoby uratowano, jednak większość z nich przebywa w szpitalu, kilka osób jest w stanie krytycznym. Lekarze oceniają, że poparzenia są tak rozległe i poważne, że osoby te mogą nie przeżyć - podaje portal BBC News.
Według najnowszych doniesień nowozelandzkich władz, na które powołuje się Reuters, 27 z 31 rannych osób ma poparzone ponad 70 proc. powierzchni ciała.
Wulkan wybuchł w poniedziałek, gdy na Białej Wyspie przebywali turyści, głównie z Australii, a także z USA, Nowej Zelandii, Niemiec, Chin, Malezji i Wielkiej Brytanii.
Na Białej Wyspie, która jest popularną atrakcją turystyczną, znajduje się jeden z najbardziej aktywnych wulkanów kraju. Wyspa jest celem wycieczek, mimo intensywnej emisji gazów wulkanicznych i szkodliwości środowiska w okolicy krateru.
Policja podała, że w momencie erupcji na wyspie przebywało 47 osób.
Eksperci wskazują, że erupcja była niespodziewana, ale nie była czymś wyjątkowym. W każdej chwili można się spodziewać nagłych, nieoczekiwanych erupcji wulkanów, takich jak ten na Białej Wyspie powiedział Shane Cronin, wulkanolog z Uniwersytetu w Auckland komentując erupcję.
Największa tragedia na Białej Wyspie wydarzyła się w 1914 roku. W wyniku erupcji wulkanu zginęło 12 górników wydobywających siarkę. Wyspa została własnością prywatną w 195 roku. Każdego roku odwiedza ją ok. 10 tys. osób.
Biała Wyspa znajduje się około 50 km od wschodniego wybrzeża Wyspy Północnej.