Ratownicy odnaleźli ciała kolejnych ofiar wybuchu gazu i zawalenia się części bloku w Magnitogorsku w obwodzie czelabińskim w Rosji. W sumie ofiar śmiertelnych jest już siedem. Ponad 40 osób uznaje się za zaginione.

Wielorodzinny blok mieszkalny, który ucierpiał w wyniku wybuchu, był wybudowany w 1973 r. Znajduje się przy ulicy Karola Marksa. Mieszkało w nim 1,1 tys. osób, w tym na zniszczonej klatce - 120 osób. Zniszczeniu uległo 48 mieszkań. Ratownicy ostrzegli przed groźbą dalszego zawalania się budynku.

Władze Magnitogorska sporządziły listę mieszkańców, z którymi nie ma kontaktu po wybuchu. Na liście znajdują się nazwiska ponad 40 osób i są obawy, że ludzie ci mogą znajdować się pod gruzami zawalonego budynku.

Wśród zaginionych - jak informują media, powołując się na ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych - jest co najmniej ośmioro dzieci.

W akcji ratunkowej bierze udział ponad 1300 osób i 200 jednostek sprzętu. Z Moskwy do Magnitogorska skierowano m.in. psychologów.

Odkopywanie gruzowiska jest utrudnione przez niską temperaturę, która utrzymuje się na poziomie ok. -20 st. C.


W pobliskiej szkole zorganizowano sztab pomocowy z pomieszczeniami dla osób ewakuowanych. Mieszkańcy Magnitogorska, jak poinformował lokalny portal, organizują się, by dostarczyć potrzebującym pomoc, w tym ubrania, koce, lekarstwa, itp.


Na miejscu katastrofy był w poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin. Wziął udział w naradzie sztabu operacji ratunkowej, dokonał oględzin budynku, a także odwiedził w szpitalu jedną z ofiar - nastoletniego chłopca.

Przed Putinem do Magnitogorska przybył z Moskwy minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Jewgienij Ziniczew i minister zdrowia Wieronika Skworcowa.

Władze wprowadziły w Magnitogorsku stan sytuacji nadzwyczajnej. Zapowiedziały też ogłoszenie żałoby.


oprac.