Trwa głosowanie w lokalnych wyborach w Walii, Szkocji i Anglii. Uwaga skupiona jest zwłaszcza na Szkocji, gdzie Narodowa Partia Szkocji zapowiedziała, że po zwycięstwie rozpisze referendum w sprawie niepodległości.

Na całych Wyspach wybory będą też testem nastrojów Brytyjczyków po dziesięciu latach od objęcia władzy przez Partię Pracy. Jak się oczekuje, bezpośrednio po tych wyborach premier Wielkiej Brytanii Tony Blair ogłosi oficjalnie, że ustępuje ze stanowiska, co po raz pierwszy zapowiedział jeszcze we wrześniu ubiegłego roku.

Z sondaży przedwyborczych wynika, iż laburzyści mogą utracić pozycję najsilniejszej partii w reaktywowanym w 1999 roku parlamencie regionalnym Szkocji. Według sondaży, nacjonaliści ze szkockiej Partii Narodowej (SNP) mogą liczyć na 38 proc. głosów, wyprzedzając tym samym Partię Pracy o 5 do 8 punktów procentowych. Obecnie w 129-osobowym parlamencie frakcja laburzystowska liczy 50 posłów, natomiast SNP ma ich o połowę mniej. Laburzyści wraz z mającymi 17 mandatów liberalnymi demokratami tworzą większościową koalicję w szkockim rządzie lokalnym (Scottish Executive).

Kompetencje szkockiego gremium przedstawicielskiego obejmują między innymi szkolnictwo, ochronę zdrowia, wymiar sprawiedliwości i ochronę środowiska. W gestii brytyjskiego parlamentu w Londynie są natomiast gospodarka, podatki, sprawy zagraniczne, obrona i bezpieczeństwo narodowe Szkocji.

Program SNP zakłada rozpisanie do 2010 roku referendum w sprawie niepodległości Szkocji, ale głową nowego samodzielnego państwa pozostałaby, za zgodą jego mieszkańców, brytyjska królowa Elżbieta II. Nacjonaliści chcą także utrzymania funta szterlinga jako krajowej waluty, z ewentualnym późniejszym wejściem do strefy euro. Zakłada się także utworzenie - na wzór Norwegii - specjalnego funduszu, na który w ciągu 10 lat przekazano by około 90 mld funtów, pochodzących z wydobycia ropy i gazu w szkockiej strefie ekonomicznej. Środki te posłużyłyby do sfinansowania inwestycji zapewniających dobrobyt przyszłych pokoleń mieszkańców Szkocji.

Partia Pracy zabiega o odzyskanie bezwzględnej większości w 60- osobowym Zgromadzeniu Narodowym Walii, gdzie ma obecnie 29 mandatów. Organ ten zarządza środkami finansowymi pochodzącymi od rządu brytyjskiego, sprawując nadzór m.in. nad ochroną zdrowia, oświatą i rozwojem gospodarczym.

Skład przyszłych rządów w Szkocji i Walii trudno przewidzieć. Nawet w razie wygranej szkockich nacjonalistów może się okazać, iż nie zdołają oni wyłonić samodzielnego rządu ani stworzyć koalicji z innymi ugrupowaniami. W Walii nie wyklucza się powstania trójpartyjnej koalicji nacjonalistycznej partii Plaid Cymru, konserwatystów i liberalnych demokratów, która zepchnęłaby Partię Pracy do opozycji.

Sondaże wyborcze sugerują, iż Partia Pracy może też ponieść duże straty w wyborach do rad lokalnych. W Anglii gra toczy się o blisko 10,5 tys. mandatów radnych na łącznie 19,5 tys. W Szkocji do rozdziału jest ponad 1200 mandatów w radach lokalnych, przy czym nowa ordynacja z elementami systemu proporcjonalnego dodatkowo pogarsza szanse laburzystów.