"Włochy zostały same, po co nam być w UE "- powiedział w poniedziałek w Luksemburgu włoski minister ds. wewnętrznych Roberto Maroni. Polityk skomentował w ten sposób decyzję unijnych państw, które nie chcą przyjąć Tunezyjczyków z włoskiej Lampedusy.

Rzym chce wydawać Tunezyjczykom wizy Schengen, by wyjechali do innych państw. Paryż, Berlin i Wiedeń protestują. Poprosiliśmy o solidarność, a powiedziano nam - to wasz problem. Włochy zostały same, w tej sytuacji zastanawiam się, czy to ma sens pozostawać w UE - powiedział minister Maroni. Od początku roku ponad 20 tys. Tunezyjczyków przybyło na włoską wyspę Lampedusa. Z kolei na Malcie przebywa ponad 800 uchodźców z Libii.

Na konferencji prasowej komisarz ds. wewnętrznych Cecilia Malmstroem wymieniała Niemcy, Szwecję, Belgię, Hiszpanię, Portugalię i Norwegię. Wolę przyjęcia zadeklarowała też węgierska prezydencja, o gotowości do rozmów z Maltą w sprawie przyjęcia "kilkunastu" uchodźców mówił też szef MSWiA Jerzy Miller.

To klasyczni uchodźcy, którym zagraża utrata nawet życia w ich ojczystym kraju. Dlatego mają prawo oczekiwać od Europejczyków pomocy humanitarnej i możliwości schronienia się na terenie Europy tak długo, jak będą w swoim stałym miejscu zamieszkania zagrożeni" - powiedział. "Solidarność europejska w tych okolicznościach musi być bardzo konkretna. To nie mogą być tylko puste deklaracje. To musi być prawdziwa pomoc - podkreślił Miller.

Przyjmowanie obywateli z państw trzecich należy do kompetencji narodowych. Według unijnych regulacji, to kraj, przez którego granicę imigrant dotarł do UE, powinien zająć się także procedurą ewentualnego udzielenia mu statusu uchodźcy, co stawia w gorszej pozycji kraje na peryferiach UE.