Epidemia na Słowacji nie jest tak groźna, jak można było przypuszczać - ustalił zakopiański reporter RMF FM Maciej Pałahicki. Wąglik wykryto w dwóch słowackich stadach bydła w powiecie świdnickim, około 40 kilometrów od polskiej granicy. Polskie służby weterynaryjne i graniczne postawiono w stan gotowości, ale nie ma mowy o zamykaniu granic.

Reporter RMF FM rozmawiał ze słowackim powiatowym lekarzem weterynarii we Świdniku. Michał Zozulak śmiechem zareagował na wieści polskiej prasy o zdziesiątkowaniu słowackich stad przez bakterie. Do tej pory u naszych południowych sąsiadów z powodu wąglika padło 10 krów - ostatnia 12 lipca. Od tego czasu wprowadzono szczepienia bydła i odkażono pastwisko, które źródłem zakażenia. Wygląda na to, że przyniosło to skutki i epidemia wygasa.

Wojewódzki inspektor weterynarii w Krośnie Piotr Dębski stwierdził, że po polskiej stronie granicy nie zaobserwowano żadnych niepokojących objawów. Zaznaczył, że przeniesienie wąglika do Polski jest mało prawdopodobne, bo z okolic Świdnika w ciągu ostatnich trzech miesięcy nie sprowadzono ani jednej sztuki bydła.

Wąglik to choroba zakaźna wywoływana przez Gram-dodatnią bakterię nazywaną laseczką wąglika (Bacillus anthracis). Znana jest już od czasów starożytnych, występuje na całym świecie. Wąglik występuje najczęściej u bydła, koni, owiec i kóz.