Przedstawiciele Białego Domu poinformowali, że w odpowiedzi na użycie broni chemicznej przez reżim Baszara Asada wesprą wojskowo opozycję w Syrii. Wyjaśnili, że nie chodzi o wysłanie tam żołnierzy, ale o przekazanie broni dla rebeliantów.

Uważamy, że najlepszym działaniem będzie próba wzmocnienia umiarkowanej opozycji syryjskiej - oświadczył zastępca doradcy prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes. Tłumaczył, że inne rozwiązanie - stworzenie strefy zakazu lotów nad Syrią wymagałoby intensywnego zaangażowania wojskowego.  Prezydent wyrażał się jasno, że użycie broni chemicznej lub przekazanie broni chemicznej grupom terrorystycznym jest dla USA czerwoną linią - przypomniał Rhodes.

Przedstawiciele Białego Dom stwierdzili, że wsparcie wojskowe, jakiego USA udzielą Syrii, będzie radykalnym zwiększeniem pomocy dla rebeliantów, choć minie trochę czasu, zanim broń i amunicja trafią w ręce walczących z syryjskim reżimem. Nie wyjaśnili jednak, o jaką konkretnie broń chodzi. Associated Press pisze, że brana pod uwagę jest nie tylko broń strzelecka i amunicja, ale także karabiny szturmowe, granaty o napędzie rakietowym i inne pociski przeciwpancerne.

Dotychczas rząd USA odmawiał dozbrojenia rebeliantów w Syrii. Zgodził się na dostarczanie powstańcom nieofensywnych elementów wyposażenia wojskowego, jak kamizelki kuloodporne lub sprzęt telekomunikacyjny, a także leków i jedzenia.