Lwowska kolej wymienia konduktorów pracujących na trasach międzynarodowych, tak zwanych prowidnyków. Przyczyną jest przemyt, uprawiany przez nich między innymi w pociągach z Ukrainy do Polski i Węgier - poinformowała służba prasowa lwowskiego okręgu kolejowego.

Cierpliwość ukraińskich władz kolejowych we Lwowie - do tej pory przymykających oczy na przemyt, którym zajmują się ich podwładni - wyczerpała się, kiedy węgierskie służby graniczne zatrzymały niedawno jeden z wagonów pociągu Lwów-Budapeszt. Konduktorki, które obsługiwały wagon, zostały aresztowane w związku z przemytem.

Ze względu na przemyt lwowska kolej postanowiła także zlikwidować pociąg z Przemyśla do Czerniowiec. Zamiast niego od 20 lipca na trasie Przemyśl-Lwów będzie kursować tak zwana elektryczka, czyli pociąg podmiejski bez przedziałów i miejsc leżących.

"Prowidnycy", jako osoby najlepiej znające zakamarki wagonu, poza funkcją konduktora pełnią również rolę opiekuna wagonu. Często współpracują z szajkami, przemycającymi za granicę tani ukraiński alkohol i papierosy. Ukrywają je pod materacami i w ściankach przedziałów, które celnicy później demontują w poszukiwaniu przemycanego towaru. Ukraińscy kolejarze narzekają, że koszty naprawy szkód, powodowanych przez ciągłe rozkręcanie i skręcanie wagonów, stawiają pod znakiem zapytania opłacalność międzynarodowych linii kolejowych.