Brytyjskie zoo, w którym dwa dni temu tygrys zabił opiekunkę, miało negatywną opinie inspektorów. Cztery lata temu w raporcie eksperci sugerowali, że starzejące się ogrodzenie powinno być wyremontowane. Wyrazili także zaniepokojenie nieadekwatnym systemem alarmowym, który miał ostrzegać gości w przypadku niebezpieczeństwa.

33-letnia Rosa King została zaatakowana przez malezyjskiego tygrysa, gdy czyściła wybieg dla zwierząt. Prawdopodobnie ktoś zapomniał zamknąć bramkę, która oddzielała w czasie takich prac zwierzęta od ludzi. Możliwe także, że nie zadziałał zamek.

Ogród zoologiczny w Humerton pozostaje zamknięty na czas dochodzenia, które ustali dokładne okoliczności śmierci opiekunki.

Zapoczątkowana w mediach społecznościowych kampania ma na celu uratowanie tygrysa, który, zdaniem jej organizatorów, nie powinien zostać uśpiony.

Rosa King była oddana swej pracy. Jak wspominają jej koledzy i koleżanki, obcowanie z tygrysami było dla niej życiową pasją. Często żartowała, znając dokładnie naturę dzikich zwierząt, że patrzą na nią tak, jakby miała zostać kolejnym ich posiłkiem.

Dochodzenie ustali, czy wszystkie z zalecanych w raporcie prac zostały wykonane. Eksperci sporządzą także zalecenia na przyszłość, które powinny zapobiec podobnym incydentom.

Według relacji świadków, inni pracownicy zoo starali się odciągnąć tygrysa od swej ofiary wrzucając przez ogrodzenie kawałki mięsa. Nie odniosło to jednak oczekiwanego skutku.

Na terenie zoo znajdowało się wówczas ok. 100 osób. Niektóre schroniły się w pomieszczeniach gospodarczych, nie wiedząc czy tygrys nie wydostał się poza ogrodzenie. Według dyrekcji ośrodka do tego nie doszło, a odwiedzający zoo goście w trakcie zdarzenia nie znaleźli się w bezpośrednim niebezpieczeństwie.

APA