Trwające od prawie tygodnia krwawe zamieszki, które wybuchły po wyborach prezydenckich odstraszyły turystów. Wielu cudzoziemców opuszcza Kenię w popłochu.

Wyjeżdżamy, bo martwimy się trochę. Jutro wyruszamy do Tanzanii - przyznaje szwedzka turystka, która przyjechała do Kenii przed świętami. Jeszcze niedawno tętniące życiem kurorty świecą pustkami.

Jeśli to wszystko nie skończy się szybko, ludzie po prostu przestaną tu przyjeżdżać - mówi menadżer jednego z ośrodków.

W ulicznych starciach na kenijskich ulicach zginęło już ponad 300 osób, 70 tysięcy musiało opuścić swe domy. W mieście Eldoret w zachodniej części kraju mogło spłonąć dziś nawet 50 osób, w tym dzieci, które schroniły się w protestanckiej świątyni, uchodząc przed aktami przemocy.