14-letni chłopiec został zastrzelony minionej nocy, gdy tunezyjska policja próbowała rozpędzić antyrządową demonstrację w mieście Sidi Bouzid w centralnej części kraju. Jak poinformowała tunezyjska agencja TAP, chłopiec został trafiony rykoszetem, a dwie inne osoby zostały ciężko ranne. To pierwsza ofiara śmiertelna ostatnich niepokojów w Tunezji.

TAP podała, że służby bezpieczeństwa otworzyły ogień, gdy demonstranci zaatakowali funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa.

Właśnie w Sidi Bouzid w grudniu 2010 roku w proteście przeciwko złym warunkom życia podpalił się młody mężczyzna, wywołując w kraju falę protestów, które rozlały się następnie na inne kraje arabskie. Tunezyjskie protesty doprowadziły do obalenia w styczniu 23-letnich rządów prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego, który uciekł do Arabii Saudyjskiej.

Mimo to od tygodni w Tunezji trwa fala protestów w reakcji na nieudolne rządy nowych władz. Kraj jest pogrążony w głębokim kryzysie gospodarczym - dochody z turystyki spadły w pierwszym półroczu o ponad połowę. Tymczasem tunezyjski rząd obciąża odpowiedzialnością za demonstracje ekstremistyczne ugrupowanie, argumentując, że celem radykałów jest destabilizacja kraju.