Trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,3 nawiedziło w poniedziałek po południu północne Filipiny, podały amerykańskie i filipińskie służby sejsmologiczne. Jak na razie nie ma informacji o ewentualnych ofiarach. Media z Filipin podają, że w prowincji Pampanga zawaliła się część stropu lotniska Clark Airport przez co trzeba było je zamknąć.

Epicentrum trzęsienia miało miejsce na wyspie Luzon - największej w archipelagu Filipin - ok. 60 km na północ od stolicy kraju, Manili. Ponieważ jednak wstrząs nastąpił na głębokości ok. 40 km, nie był wystarczająco silny, by wywołać tsunami ani spowodować poważniejsze straty, poinformował Renato Solidum, szef Filipińskiego Instytutu Sejsmologii i Wulkanologii.

Tym niemniej tysiące osób opuściło w panice budynki w Manili i lotnisko Clark, a na górskich terenach na prowincji wstrząs spowodował usunięcia się bloków skalnych, które zablokowały drogi.

Filipiny znajdują się na terenie aktywnym sejsmicznie. Rocznie w tym kraju notowanych jest ok. 20 trzęsień ziemi, choć większość z nich nie powoduje wielkich zniszczeń.