Przegrana Luftwaffe w bitwie lotniczej o Anglię (10 lipca - 31 października 1940 r.) nie była z góry przesądzona i nie jest wyłączną zasługą Brytyjczyków. Podkreśla to w komentarzu "The Times", pisząc z uznaniem o wkładzie polskich lotników.

Komentarz redakcyjny "Podtrzymując Płomień" gazeta poświęca pamięci gen. brygady Tadeusza Sawicza, ostatniego spośród 145 polskich pilotów uczestniczących w tej pierwszej w historii bitwie stoczonej wyłącznie przez lotnictwo.

Sawicz (1914-2011) zmarł w Kanadzie 19 października. Ma być pochowany w Warszawie.

"Polskie lotnictwo stawiło godny odnotowania opór Luftwaffe, dysponującej o wiele większą siłą rażenia. W kampanii wrześniowej zdobyło sobie uznanie, zestrzeliwując 126 niemieckich maszyn" - podkreśla "Times".

Dziennik wskazuje na świetne wyszkolenie i odwagę polskich pilotów. Przypomina, że po inwazji ZSRR z 17 września 1939 r., większość zbiegła do Francji, a po przegrupowaniu podjęli na nowo walkę we Francji do czasu, aż kapitulacja w czerwcu 1940 r. zmusiła ich do ewakuacji do Wielkiej Brytanii.

"Times" cytuje naczelnego marszałka lotnictwa sir Hugh Dowdinga, w czasie bitwy o Anglię dowodzącego obroną powietrzną, który powiedział, że "nie mógłby zagwarantować zwycięskiego wyniku Bitwy o Anglię, gdyby nie wkład polskich lotników".

"Odejście ostatniego z polskich bohaterów Tadeusza Sawicza (...) przypomina nam o tych, którzy swą postawą podtrzymali płomień (oporu i nadziei)" - napisał "Times" w konkluzji.

Sawiczowi zaliczono zestrzelenie trzech niemieckich maszyn i uszkodzenie kilku. Dowodził wszystkimi trzema Polskimi Skrzydłami przydzielonymi do RAF-u. W 1957 r. przeniósł się z Anglii do Kanady.