Co najmniej osiem osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych po ostrzelaniu przez siły bezpieczeństwa antyreżimowych demonstracji w kilku miastach Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Trzy osoby zabito na przedmieściach Damaszku, jedną w Zabadani przy granicy z Libanem, a cztery kolejne w mieście Homs, gdzie w zeszłym tygodniu siły bezpieczeństwa starły się z dezerterami z syryjskiej armii. Protesty odbyły się także w Maaret an-Numan, w graniczącym z Irakiem regionie Deir ez-Zor oraz w Hamie.

Przed meczetem w Damaszku został pobity działacz opozycji i głośny krytyk rządów Baszara el-Asada, Riad Seif. Chory na raka Seif został natychmiast przetransportowany do szpitala, jego stan jest na razie nieznany.

Demonstranci nieśli transparenty, wzywające społeczność międzynarodową do ochrony cywilów. Słychać było skierowane do prezydenta Asada krzyki: Nie kochamy cię, opuszczamy ciebie i twoją partię.

Protestujący spalili flagi Rosji i Chin w reakcji na weto tych państw w sprawie projektu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, w której syryjskiemu reżimowi grożono sankcjami, jeśli nie zaprzestanie brutalnych represji.

W Rastanie wojsko otoczyło meczety, by zapobiec protestom po piątkowych modlitwach. Rastan - gdzie przez pięć dni trwały starcia między siłami reżimu a dezerterami z armii - w zeszłym tygodniu ostatecznie znalazł się pod kontrolą sił rządowych. Damaszek zaprzecza doniesieniom o dezercjach.