Trwające w rosyjskiej stolicy od dwóch tygodni manifestacje i starcia pomiędzy nacjonalistami i przyjezdnymi z Kaukazu to klęska polityki Kremla - uważa rosyjska opozycja i część ekspertów. Milicja, by zapobiec pogromom, zatrzymuje setki młodych ludzi. Część z nich zaraz po zatrzymaniu wcielana jest do armii.

To sama władza wychowała ksenofobiczną radykalną młodzież. Wzorcem jest organizacja "Nasi" - napisano w dodatku do dziennika "Kommiersant". Gazeta przypomina, że kremlowscy stratedzy próbowali stworzyć model młodego patrioty, ale wychowali ksenofobicznego "wielkorusa". I to Nasi zaczęli pierwsi wykorzystywać pseudokibiców np. do zastraszania opozycyjnych dziennikarzy.

Teraz po zabójstwie kibica Spartaka Moskwa sytuacja jest tak napięta, że milicja zajmuje się wyłącznie wyłapywaniem podejrzanych młodych ludzi. Tych z zatrzymanych, którzy nie odbyli służby wojskowej, od razu przewozi do "wojenkomatów". Według oficjalnych danych, w ten sposób wcielono do wojska ponad sto osób.

Z kolei "Niezawisimaja Gazieta" donosi, że wśród prowodyrów nacjonalistycznych manifestacji rozpoznano działaczy prokremlowskich młodzieżówek.