Kilkuset uchodźców przerwało swój marsz w kierunku Budapesztu i autobusami powróciło do ośrodka rejestracyjnego dla imigrantów w miejscowości Roeszke w pobliżu granicy z Serbią - poinformowała węgierska stacja HirTV. Po południu uchodźcy przełamali kordon policyjny wokół ośrodka i po starciach z siłami porządkowymi przedostali się przez pola na autostradę M5 Belgrad-Budapeszt, którą ruszyli na północ w kierunku stolicy Węgier.

Kilkuset uchodźców przerwało swój marsz w kierunku Budapesztu i autobusami powróciło do ośrodka rejestracyjnego dla imigrantów w miejscowości Roeszke w pobliżu granicy z Serbią - poinformowała węgierska stacja HirTV. Po południu uchodźcy przełamali kordon policyjny wokół ośrodka i po starciach z siłami porządkowymi przedostali się przez pola na autostradę M5 Belgrad-Budapeszt, którą ruszyli na północ w kierunku stolicy Węgier.
Uchodźcy po południu przedarli się na autostradę i maszerowali w kierunku Budapesztu /FERENC DONKA /PAP/EPA

Policja zablokowała ruch samochodów w obu kierunkach, lecz nie próbowała już siłą zatrzymać uchodźców. Nad autostradą krążył śmigłowiec, monitorujący sytuację. Gdy ekipy telewizyjne filmowały pieszych, dziesiątki z nich wznosiło ramiona, wykrzykując "Niemcy, Niemcy".

Jednak po przejściu około 15 kilometrów uchodźcy zatrzymali się i po negocjacjach z policją zgodzili się powrócić autobusami do ośrodka w Roeszke. Według HirTV policja poinformowała ich, że zgodnie z prawem muszą zostać zarejestrowani i nie mogą opuszczać ośrodka rejestracyjnego. Policja ostrzegła uchodźców, że złamanie tych przepisów może skutkować wydaleniem ich z Węgier.

Uchodźców będzie więcej?

Jak ostrzega natomiast specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura, liczba uchodźców z Syrii może jeszcze drastycznie wzrosnąć.

Według dyplomaty stanie się tak, jeśli dżihadyści z Państwa Islamskiego będą kontynuować swoją ofensywę, a wojna domowa rozszerzy się na te rejony Syrii, w których do tej pory panował względy spokój. W takiej sytuacji będziemy musieli liczyć się z kolejnym milionem uchodźców - powiedział Staffan de Mistura, dodając, że większość z nich będzie próbowała dostać się do Europy.

De Mistura podkreślił, że Syryjczycy nie opuszczają swego kraju dobrowolnie. Po pięciu latach bezskutecznych prób osiągnięcia pokoju, stracili oni nadzieję na zakończenie tej wojny - powiedział dyplomata.

Z jednej strony zrzucają na nich bomby beczkowe wojska rządowe, z drugiej - ostrzeliwują ich rakietami oddziały opozycji - dodał de Mistura.

Według niego powodzenie wszelkich zabiegów na rzecz zakończenia wojny domowej w Syrii zależy od postawy dwóch mocarstw regionalnych: Arabii Saudyjskiej i Iranu. Jak na razie oba te państwa jedynie podsycają konflikt syryjski, wspierając reżim  prezydenta Baszara el-Asada lub opozycję.

(abs)