Premier Silvio Berlusconi jest "chory" i wzbudza litość - uważa włoski tygodnik katolicki "Famiglia Cristiana". W prasie pojawiły się nowe rewelacje o frywolnych przyjęciach w domu szefa rządu. Otoczenie premiera mówi o nich "bunga bunga". Niesłychane, że człowiek na takim poziomie nie ma samokontroli - czytamy w "Famiglia Cristiana".

Odnosząc się do artykułów na temat udziału wielu młodych kobiet, w tym 17-latki, obsypywanych drogimi prezentami, w przyjęciach w posiadłości Berlusconiego w Mediolanie wielkonakładowe pismo katolickie zauważyło: Żona Veronica Lario już to zasygnalizowała; to stan chorobowy, coś niekontrolowanego. To aluzja do wcześniejszych wypowiedzi żony premiera, która o "chorobie" męża mówiła, składając w kwietniu 2009 roku pozew o rozwód.

Włoski premier wzbudza "coś między obywatelskim smutkiem a ludzką litością" - dodał tygodnik. Jeden problem jest polityczny - pisze "Famiglia Cristiana" - to wiarygodność, czy też lepiej - godność człowieka, który rządzi krajem, reperkusje dla życia narodowego i stosunków z zagranicą, przykład, jaki idzie z góry dla zwykłych obywateli", którzy "od dzisiaj muszą przyzwyczaić się do sprośnych "bunga bunga" .

Według komentatora katolickiego tygodnika drugi problem to fakt, że ten "stan choroby" jest niekontrolowany także dlatego, że "sprzyja mu władza i ogromne pieniądze", jakimi premier dysponuje. Wiadomo, że Berlusconi jest hojny, nie szczędzi pomocy ani nagród. Ale jakiej pomocy i nagród za co? - zapytała "Famiglia Cristiana". Niesłychane, że człowiek na takim poziomie i o takiej odpowiedzialności nie ma koniecznej samokontroli. A jego otoczenie temu się po prostu przygląda - podsumował tygodnik.