Niedaleko Moskwy zgromadzono 130 tysięcy metrów sześciennych odpadów radioaktywnych. To składowisko, które było tajne w czasach Związku Radzieckiego, działa do dziś. Dziennikarz RMF FM - jako jedyny z Polski - poznał tajemnice tego składu.

Mieszkam obok z rodziną, ale to nic strasznego, jeżeli wiesz z czym masz do czynienia. Ludzie często mają radiofobię, a my tu pracujemy i żyjemy w pobliżu - mówi jeden z mieszkańców miasteczka Nowyj położonego kilka kilometrów od składowiska w rozmowie z reporterem RMF FM.

W czasach Związku Radzieckiego tego miasteczka, podobnie jak i zakładów "Radon", nie było na mapie. W ich miejscu figurowały tylko tajne obiekty. Większość mieszkańców okolicznych wiosek i miasteczek to pracownicy składowiska odpadów promieniotwórczych.  

Składowisko zostało utworzono w 1960 roku i zwożono tam odpady radioaktywne przede wszystkim z moskiewskich laboratoriów i instytutów, w których pracowano nad budową broni jądrowej. Wtedy radioaktywne odpady wrzucano do dołów i po prostu zalewano betonem. Teraz przetwarza się je tu jak śmieci i utylizuje, aby zmniejszyć ich objętość. Są prasowane, spalane, odparowywane i poddawane procesom szkliwienia. Następnie składowane są w specjalnych kontenerach.

Jest bezpiecznie: monitorujemy całe terytorium, nie ma wycieków, więc nikt nie protestuje przeciw naszemu składowisku - mówi dyrektor "Radonu" Piotr Niewiejkin. Jak mówi, miejsce na składowisko wybrano z powodów warunków geologicznych, występuje tam 70-metrowa warstwa gliny, która zabezpiecza przed migracją radioaktywnych substancji do środowiska.  

W Rosji jest kilkadziesiąt składowisk odpadów promieniotwórczych. Najwięcej za Uralem w azjatyckiej części kraju. Największe składowisko znajduje się niedaleko Krasnojarska.