"Nie złamałem prawa – padłem ofiarą politycznego spisku lewicowych sędziów, którzy chcą mnie upokorzyć i zniszczyć!" - tak można streścić pierwsze oświadczenie byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego po wyjściu z aresztu tymczasowego i usłyszeniu zarzutów korupcji oraz nielegalnego nadużycia wpływów.

Sarkozy zasugerował, że działania wymiaru sprawiedliwości przeciwko niemu, sterowane są przez socjalistycznego prezydenta Francois Hollande’a i lewicowy rząd po to, by uniemożliwić mu start w przyszłych wyborach prezydenckich. Były prawicowy szef państwa zapowiedział jednak, że się nie ugnie - zasugerował, że ojczyzna bo potrzebuje, bo sytuacja ekonomiczno-finansowa kraju stała się katastrofalna.

W wywiadzie dla największej nadsekwańskiej sieci telewizyjnej TF1 Sarkozy oburzył się, że jego rozmowy telefoniczne były podsłuchiwane w ramach śledztwa w sprawie domniemanego nielegalnego finansowania jego byłej kampanii wyborczej przez byłego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Oświadczył ironicznie, że było to absurdalne, bo Kadafi już nie żyje i nie może z nim rozmawiać przez telefon.

Nicolas Sarkozy zaprzeczył też informacjom o tym, że przekupił jednego z sędziów Sądu Kasacyjnego - czyli francuskiego odpowiednika Sądu Najwyższego - który miał go ostrzec, że jego telefony są na podsłuchu. W zamian były prezydent miał mu obiecać załatwienie lukratywnej posady w Księstwie Monako. Sarkozy zapewnił, że żadnej posady sędziemu nie załatwiał i całą winę zrzucił na swego adwokata, który miał mu to zasugerować.

Sarkozy twierdzi, że wczorajsze umieszczenie go na kilkanaście godzin w areszcie tymczasowym było absurdalne i miało na celu upokorzenie go. Sędzia śledcza, która podjęła tę decyzję, nie kryje bowiem swoich lewicowych poglądów - przed ostatnimi wyborami prezydenckimi zaapelowała do rodaków, by głosowali na Hollande’a. Podkreślił, że należy ona do lewicowego związku sędziów, którego przedstawiciele wsławili się wywieszaniem na ścianach biur zdjęć prawicowych polityków, którym "chcą się dobrać do skory". Ściana, na której wywieszone zostało również jego zdjęcie, nazywana była przez tych sędziów "murem głupków".