Sześciu pracowników firm ochroniarskich, odpowiedzialnych za kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku w Wiedniu, zajmowało się przemytem uchodźców do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Dwaj z nich, w tym Polak, zostali aresztowani - podała austriacka prokuratura.

Sprawa szajki przemytniczej działającej w wiedeńskim porcie lotniczym toczy się od 24 lutego - poinformował rzecznik prokuratury Friedrich Koehl. Dwaj podejrzani - w tym Polak i obywatel Sri Lanki - od przełomu lutego i marca znajdują się w areszcie śledczym. Pozostali odpowiadają z wolnej stopy.

Według agencji APA za przywódców szajki uważa się pochodzącego ze Sri Lanki 30-letniego Tharindu J., jego brata bliźniaka oraz obywatela Polski. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie 13 podejrzanych.

Korzystając ze swoich uprawnień, ochroniarze za opłatą mieli pomagać uchodźcom w omijaniu kontroli na lotnisku, dzięki czemu dostawali się do samolotów lecących do USA i Wielkiej Brytanii.

Najpierw przemytnicy kupowali bilety lotnicze na nazwiska znajomych. W dniu odlotu osoby te przechodziły odprawę i wymagane kontrole bezpieczeństwa. Następnie były "podmieniane" na czekających na terenie lotniska uchodźców, którzy niezauważeni wchodzili na pokład samolotu. Za każdą taką "przysługę" ochroniarze pobierali 7-9 tys. euro od osoby.

Według rzecznika prokuratury podejrzani między jesienią 2014 a lutym 2015 roku organizowali takie wyprawy co najmniej 10 razy. Nie wiadomo, jak wiele osób udało im się przemycić.

Austriackie służby wszczęły dochodzenie, gdy jeden z uchodźców nielegalnie podróżujących do USA został zawrócony do Austrii, a osoba, którą przemytnicy poprosili o zakupienie biletu, zgłosiła się na policję. Za przemyt ludzi grozi w Austrii do 10 lat więzienia.

(j.)