Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa zapewnia, że ustalono kim są tzw. telefoniczni terroryści. Od kilku tygodni w Rosji alarmowano o podłożonych bombach. Ewakuowano tysiące ludzi w 50 regionach Rosji. Koszt akcji ewakuowania ludzi oraz poszukiwania ładunków wybuchowych oceniono na 300 milionów rubli, czyli równowartość blisko 19 milionów złotych. Żaden z alarmów nie okazał się prawdziwy.

Podejrzani to czterej Rosjanie. Jak twierdzi szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandr Bortnikow o rzekomo podłożonych bombach informowali przebywając za granicą.

Poszukujemy ich wspólnie z naszymi partnerami, ale ponieważ dzwonili wykorzystując telefonię internetową trudno jest ustalić ich miejsce przebywania, co potwierdzają nasi partnerzy - mówi Bortnikow.

Tylko w rosyjskiej stolicy 200 razy alarmowano o podłożonych bombach na dworcach w centrach handlowych i szkołach. Pojawiały się nieoficjalne informacje, że odpowiedzialni za to Rosjanie to zwolennicy Państwa Islamskiego. Jeden ze śladów miał wskazywać Belgię jako miejsce przebywania sprawców fałszywych alarmów.

(az)