W Noworosyjsku, Gelendżyku i Krymsku nad Morzem Czarnym występują niespotykane o tej porze roku ulewy. Ogromne opady deszczu wywołały powódź, w której zginęło już 99 osób.

Rosjanie byli całkowicie zaskoczeni rozmiarami kataklizmu. W ciągu kilku godzin spadło tyle deszczu, ile normalnie w ciągu dwóch miesięcy. Wezbrane potoki błyskawicznie zalewały domy, w których tonęli mieszkańcy. Część osób zmarła w wyniku porażenia prądem.

W rejonie dotkniętym powodzią odpoczywa kilkaset tysięcy turystów - prawdopodobnie będzie konieczna ich ewakuacja. Znajdują się tam również obozy wypoczynkowe dla dzieci - część z nich została zalana.

W wielu miejscowościach występują problemy z elektryczności. Tylko w Gelendżyku pozbawionych prądu jest około 90 tysięcy mieszkańców.

Rosyjskie władze podały, że na teren dotknięty kataklizmem wysłano z Moskwy ekipy ratunkowe.

Kolejna klęska żywiołowa w Rosji

Powódź nad Morzem Czarnym to nie jedyny kataklizm, z jakim zmaga się w tych dniach Rosja. Od czwartku miasta Syberii i Dalekiego Wschodu są sparaliżowane dymem i smogiem. Wokół Chabarowska, Tomska i Nowosybirska płoną tysiące hektarów tajgi. Z kolei wokół Omska palą się torfowiska.

Momentalnie woda sięgała do piersi, wszystko zalane, wszystko zginęło i przepadło. To straszne - mówiła mieszkanka Gelendżyka. Najwięcej ludzi ucierpiało w rejonie krymskim - tam fala powodziowa miała wysokość 7 metrów.