Przed Leninowskim Sądem Rejonowym w Kirowie, ruszył proces jednego z liderów antykremlowskiej opozycji Aleksieja Nawalnego. Grozi mu do 10 lat łagru. Po kilkudziesięciu minutach sprawa została odroczona. Sąd zbierze się ponownie za tydzień.

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zarzuca Nawalnemu spowodowanie strat materialnych w jednej ze spółek w obwodzie kirowskim. Według śledczych w 2009 roku, Nawalny, jako doradca jednego z gubernatorów nakłonił dyrekcję przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego do podpisania niekorzystnego kontraktu. Miał tym spowodować straty w wysokości 16 mln rubli (około 518 tys. dolarów). Opozycjonista nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że oskarżenia pod jego adresem są sfabrykowane, a sam proces - polityczny. Zdaniem Nawalnego wymiar sprawiedliwości działa na zlecenie prezydenta Władimira Putina. Dzisiejsze posiedzenie trwało niecałą godzinę. Sędzia odroczył rozprawę do 24 kwietnia, żeby nowy adwokat Nawalnego mógł się zapoznać z materiałami ze śledztwa.

Jeżeli zostanie sakazany, nie będzie mógł kandydować

Ewentualny wyrok skazujący w procesie uniemożliwi Nawalnemu kandydowanie na prezydenta. Niedawno Putin zaproponował, żeby wyroki skazujące były też przeszkodą w starcie w wyborach do parlamentu Rosji. 36-letni Nawalny - adwokat, bloger i bojownik z korupcją - to jeden z przywódców zeszłorocznych protestów przeciwko powrotowi Putina na Kreml. Stoi na czele wyłonionej w internetowym głosowaniu Rady Koordynacyjnej Opozycji. Od kilku lat nabywa też mniejszościowe udziały w koncernach kontrolowanych przez państwo a potem na swoim blogu ujawnia wykryte w nich nieprawidłowości. Uruchomił też poświęcony korupcji portal RosPil.

Na początku kwietnia Nawalny rzucił wyzwanie Putinowi, deklarując w wywiadzie dla jednej z telewizji, że chciałby zostać prezydentem. Chcę zmienić życie w tym kraju, chcę zmienić system rządów. Chcę sprawić, by 140 milionów ludzi w kraju, gdzie ropa i gaz wytryskują z ziemi, nie żyło w biedzie, lecz w normalnym państwie, tak jak w Europie - powiedział. Głośno o Nawalnym stało się w 2010 roku, gdy w jednym z wywiadów określił putinowską Jedną Rosję mianem "partii złodziei i oszustów". Jeśli wstąpiłeś do Jednej Rosji, to jednak jesteś złodziejem. A jeśli nie złodziejem, to co najmniej oszustem, gdyż swoim nazwiskiem osłaniasz pozostałych złodziei i oszustów - powiedział w rozmowie z pismem "Esquire".