Nieprawdopodobną historią cudem ocalałego marynarza żyją media za Oceanem. Mężczyzna przez 66 dni dryfował w niesprawnej łodzi u wybrzeży Karoliny Północnej.

37-latka, który zaginął w styczniu, odnalazł niemiecki statek. Mężczyzna był w nie najgorszej formie. Doznał jednak kontuzji barku. Przetransportowano go helikopterem do szpitala w Norfolk.

Rodzina marynarza zdążyła już stracić nadzieję, że mężczyzna się odnajdzie. Ojciec 37-latka przyznał otwarcie: Myślałem, że mój syn nie żyje... Cały czas modliliśmy się za niego. 

Jak to się stało, że ocalał? Z tego, co nam powiedział, wiemy, że miał na pokładzie trochę jedzenia. Do tego łapał ryby w sieć i zbierał deszczówkę do picia - mówi pracownica szpitala, do którego trafił marynarz. 

(mal)

ABC News