Antywojenny protest przed Białym Domem w Waszyngtonie. Uczestnicy domagali się zawieszenia broni na Bliskim Wschodzie i wzywali amerykańskiego prezydenta, by przestał wspierać Izrael.

Demonstrującym nie udało się wedrzeć na teren rezydencji prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale jak informuje korespondent RMF FM, przez kilkadziesiąt minut było naprawdę bardzo niebezpiecznie. 

Biały Dom został wzmocniony dodatkową ochroną - nie tylko ze strony służb Secret Service, ale też policji. 

Płot przed rezydencją amerykańskiego przywódcy został obwieszony transparentami z takimi hasłami jak "Wolna Palestyna" i "krwawy Biden", wzywającymi do zawieszenia broni, ale także do tego, by amerykański prezydent przestał popierać Izrael.

Przed Białym Domem są także okryte palestyńskimi flagami kartony, które mają symbolizować trumny. Elementy płotu zostały pokryte czerwoną farbą, która ma symbolizować krew. 

Protestujący domagają się przede wszystkim wstrzymania ognia oraz otwarcia wielu korytarzy humanitarnych

Wśród uczestników protestu byli nie tylko Amerykanie palestyńskiego pochodzenia, ale także wszyscy ci, którzy nie zgadzają się z polityką Stanów Zjednoczonych. Demonstrujący podkreślali, że USA wspiera Izrael, a jednocześnie robi zbyt mało, by chronić ludność cywilną. 

Wczoraj demokratka Rashida Tlaib - pierwsza zasiadający w Kongresie Amerykanka o palestyńskim pochodzeniu - oskarżyła prezydenta Bidena o wspieranie ludobójstwa Palestyńczyków i ostrzegła przed konsekwencjami, jakie poniesie on z tego powodu w przyszłorocznych wyborach.

W nocy Times of Israel poinformował, że sekretarz stanu USA Antony Blinken spotka się dziś w Ramallah z przywódcą Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. Będzie to pierwsza od wybuchu wojny Izraela z Hamasem wizyta szefa amerykańskiej dyplomacji na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Opracowanie: